Streszczenia i artykuły

Granica i migracje w relacjach polsko-niemieckich

Piotr Madajczyk

Polityka rządu kanclerza Friedricha Merza jest z polskiej perspektywy niewątpliwie korzystniejsza niż jego poprzednika w odniesieniu do rosyjskiej agresji na Ukrainę i pomocy Ukrainie, oraz szerzej wobec rosyjskiego zagrożenia i potrzeby wzmocnienia europejskiej obronności. Dostrzega on także konieczność rozbudowy infrastruktury między Polską i Niemcami, a ze względu na znaczenie Niemiec dla polskiej gospodarki i handlu istotne są jego działania na rzecz pobudzenia koniunktury w RFN. Nie budzi także wątpliwości, że rząd ten dokonuje zasadniczej zmiany w polityce migracyjnej ukształtowanej przez kanclerz Angelę Merkel po 2015 r.
Jednak sytuacja widoczna w stosunkach polsko-niemieckich po wprowadzeniu przez Berlin kontroli na granicy z Polską (chociaż nie tylko tej) pokazuje, że w obydwu państwach podejmowane w związku z tym decyzje motywowane były przede wszystkim polityką wewnętrzną.

 

Nie zaskakuje to specjalnie, bo przeważnie polityka wewnętrzna jest dla rządzących ważniejsza niż zagraniczna, ale w tym konkretnym układzie tworzy szczególnie silne napięcia. Przyczyna w Niemczech jest oczywista, stanowiło ją regularnie rosnące od 2015 r. poparcie dla Alternatywy dla Niemiec (AfD), które trwało nadal w okresie kampanii wyborczej do Bundestagu w 2025 r. W 2013 r. partii tej nie udało się jeszcze przekroczyć w wyborach progu 5% poparcia, w 2017 r. nie miała już z tym problemu osiągając 12.6%. W 2021 r. lekko straciła schodząc na 10.4%, aby w 2025 r. prawie podwoić wynik i przekroczyć kolejną granicę – 20%. W kolejnych miesiącach osłabła wprawdzie w relacji do najsilniejszej CDU/CSU, ale utrzymuje się stabilnie ponad 20 procentami, w lipcu było to 23-24%, czyli o ponad 2% więcej niż w lutowych wyborach parlamentarnych (https://dawum.de/Bundestag/). Jeszcze silniejszy wpływ ma AfD w landach wschodnich, w Brandenburgii, Saksonii, Saksonii-Anhalt i Turyngii zdobywając ponad 30% głosów w sondażach (https://www.wahl-recht.de/umfragen/landtage/).

 

Zrozumiałe stąd, że nowy rząd musiał podjąć szybkie decyzje, które wpłynąć miały na nastroje w Niemczech. Tu szczególnie ważne jest ograniczenie migracji, a przede wszystkim zahamowanie nielegalnej migracji, którą podczas kampanii wyborczej chadecja wielokrotnie obiecywała: zatrzymanie na granicy migrantów, którzy zgodnie z prawem unijnym powinni starać się o azyl w innych krajach UE, ograniczenie łączenia rodzin w odniesieniu do migrantów objętych ochroną uzupełniającą („subsidiär Schutzberechtigte”), ograniczenie świadczeń pieniężnych na rzecz rzeczowych, szersze stosowanie aresztu wobec zobowiązanych do opuszczenia Niemiec przestępców i osób zagrażających bezpieczeństwu („Straftäter und Gefährder”), ograniczenie świadczeń dla migrantów nowo przybywających z Ukrainy, szybsza integracja migrantów w rynek pracy, oraz szybsze deportacje osób, którym nie przyznano azylu.

 

Wprowadzenie tych deklaracji w życie okazało się trudne w obydwu kluczowych dla migracji obszarach – push i pull. Po pierwsze, Niemcy nie mają wpływu na czynniki push, czyli skłaniające do migracji. Mogą jedynie starać się docierać z informacją o zmianie swojej polityki, co nie jest rzeczą łatwą i szybką. Po drugie, stworzyli przez lata system czynników pull, które uczyniły Niemcy atrakcyjnym celem migracji w system świadczeń socjalnych, oraz w dużym stopniu chronią nie uznanych azylantów przed deportacją. Ponadto tworzone od lat sieci migracyjne są oparciem dla nowych migrantów. Zmiana tych czynników została w Berlinie rozpoczęta, w 2025 r. gwałtownie wzrosła liczba odrzuconych wniosków azylowych (https://de.statista.com/statistik/da¬ten/studie/197867/umfrage/abgelehnte-asylantraege-in-deutschland/) ale wymaga to czasu szczególnie, ponieważ przechył mediów i dużej części środowisk sędziowskich (tu wymieniany jest szczególnie Berlin) w lewą stronę sceny politycznej tworzy dodatkowy system ochrony.

Nietrudno było przewidzieć, że wprowadzenie kontroli na granicach, zanim uda się zmienić czynniki pull i zanim informacja o tej zmianie dotrze do potencjalnych migrantów, musi wywołać konflikty. Nieuwzględnienie przez kanclerza Merza wpływu jego decyzji na wybory prezydenckie w Polsce, o czym pisał także Onet (https://www.onet.pl/informacje/deutsche-welle/niemiecka-prasa-tusk-pokazal-merzowi-granice/81wejr8,0666d3f1) pokazało, że kluczowa była dla niego sytuacja na niemieckiej scenie politycznej. Trudno przyjąć, że nie wiedział, jakie mogą być tego konsekwencje i nie wkalkulował tego w koszta.

Także po polskiej stronie granicy dominuje polityka wewnętrzna, przy czym trudno odpowiedzieć na ile w działaniach poszczególnych partii opozycyjnych mamy do czynienia z realnym postrzeganiem zagrożeń, a na ile z wykalkulowaną grą polityczną. Abstrahując od wyborów prezydenckich, Prawu i Sprawiedliwości chodzi raczej o bardziej długofalowe działanie osłabiające rządzącą koalicję, o powtórzenie wykorzystania w 2015 r. sporu o relokację migrantów w UE. Wówczas problem ten i związane z nim emocje społeczne zostały przez PiS bezbłędnie zdiagnozowane i wykorzystane, a reakcje polskiego rządu przed 2015 nie zapobiegła wzrostowi fali obaw przed masowym napływem migrantów.

Oznacza to, że kontrole i realne wydarzenia na granicy polsko-niemieckiej mają ograniczone znaczenie, a zarazem są ważne są w polskiej polityce wewnętrznej. Niemcy będą w niej wykorzystywane, niezależnie od tego, czy w konkretnych przypadkach ich interesy będą z polskimi zgodne czy rozbieżne. Nie wiadomo natomiast, czy partie opozycyjne w wyniku tych procesów zostaną wzmocnione, a jeżeli tak, to która z nich: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja, czy rosnąca ostatnio w sondażach Konfederacja Korony Polskiej.

Kontrowersyjne pozostają relacje Merz – Tusk. Z jednej strony wskazuje się na ich wspólną przynależność do jednej europejskiej politycznej formacji, zbieżność wielu celów oraz znacznie lepsze porozumienie niż na linii Tusk – Scholz. Z drugiej strony pojawiają się sugestie, że negatywne znaczenie ma bliska współpraca w latach wcześniejszych premiera Tuska z byłą kanclerz Merkel. Jak wiadomo, Merkel doprowadziła przed laty do czasowego odejścia Merza z polityki, a obecnie, łamiąc obowiązujące w RFN zasady życia politycznego, krytycznie wypowiada się o polityce jego rządu i broni swojej polityki migracyjnej. Stąd za prawdziwe albo po części prawdziwe uznać można publikacje prasowe opisujące negatywne relacje obydwu tych polityków, traktowanie z góry polskiego premiera podczas wizyty w Kijowie (co widoczne było zresztą na relacjach filmowych z wizyty, z których odnieść można było wrażenie, że premier Tusk lepiej niż z Merzem rozumie się z premierem brytyjski Keirem Starmerem).

12.07.2025