Archives for 2025

You are browsing the site archives by date.

Prześwietlony Kanzleramt

Olga Doleśniak-Harczuk

Urząd kanclerza federalnego od 1949 roku był dyspozytornią młodej zachodnioniemieckiej demokracji mającą z racji szerokich kompetencji decydujący wpływ na wszystkie obszary działań rządu a jednocześnie właśnie ten urząd przez dekady pozostawał na marginesie badań nad nazistowskimi obciążeniami powojennych kadr urzędniczych i elit politycznych. Wydana na początku czerwca tego roku książka „Das Kanzleramt — Bundesdeutsche Demokratie und NS-Vergangenheit” ma wypełnić tę lukę.

Obszerna i wielowątkowa publikacja to efekt pracy czwórki historyków, którzy przeanalizowali nie tylko konkretne biografie zachodnioniemieckich urzędników pod kątem ich uwikłania w aparat III Rzeszy, ale też podjęli szereg tematów pozwalających lepiej zrozumieć mechanizmy stojące u podstaw polityki kadrowej, historycznej, informacyjnej i społecznej Republiki Federalnej Niemiec w latach 1949-70.

Jedna z autorek książki, dr Jutta Braun (reprezentująca Leibniz-Zentrum für Zeithistorische Forschung Potsdam) zapytana w rozmowie z rozgłośnią SWR o nazistowskie obciążenia Kanzleramtu przyznała, że w porównaniu z innymi instytucjami państwa, przedmiot najnowszej publikacji historyków wcale nie wybija się na (niechlubne) prowadzenie – wręcz przeciwnie – w urzędzie kanclerskim zidentyfikowano mniej osób z nazistowską przeszłością niż np. w ministerstwie sprawiedliwości czy resorcie dyplomacji. To, co jednak zdaniem historyk miało kluczowe znaczenie dla kształtowania powojennej polityki urzędu kanclerskiego to fakt, iż pewne „autorytatywne wzorce myślowe” przenoszone na grunt Kanzleramtu nie były wyłącznie pochodną [czyjejś] przynależności do NDSAP, ale kontynuacją schematów sięgających swoimi korzeniami do okresu Cesarstwa Niemieckiego.

Jak wykazał w rozdziale poświęconym biografiom urzędników Kanzleramtu historyk Gunnar Take (Historisches Institut Universität Stuttgart), który przeanalizował życiorysy 107 wysokich urzędników kancelarii zatrudnionych w latach 1949-1969 – w erze Adenauera 38 procent badanych należało do NSDAP, w latach 1963-1969 było to 29 proc, ale dwie trzecie kluczowych pozycji zajmowali ludzie obciążeni nazistowsko.

„Od kiedy niemiecki MSZ rozliczył się ze swojej nazistowskiej przeszłości, mieliśmy do czynienia z pewnym efektem domina, na początku podchodzono do tych badań sceptycznie, ale dziś tego typu publikacje są w dobrym tonie”, stwierdziła Jutta Braun we wspomnianym wywiadzie radiowym.

Zapytana zaś o namacalne konsekwencje tego typu rozliczeń w 80 lat po wojnie wspomniała o tabliczce umieszczonej przy portrecie szefa urzędu kanclerskiego (w latach 1953-63) Hansa Globke wyjaśniającą, jaką rolę odgrywał w III Rzeszy. Analogicznie – po ujawnieniu brunatnych tajemnic niemieckiego MSZ-u w 2010 r., ze ścian niemieckich ambasad pozdejmowano portrety dyplomatów sprzed 1951 r. Tak naprawdę nie o portrety w tym wszystkim chodzi. Takie gesty należą do sfery symbolu. Czy opisanie brunatnego dziedzictwa ważnych polityków i urzędników związanych po 1949 r. z urzędem kanclerskim od Adenauera do Brandta, po ośmiu dekadach od zakończenia wojny może jeszcze coś wnieść do dyskusji nad często postrzeganą jako fasadowa – denazyfikacji w Republice Federalnej Niemiec? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto zapoznać się z pracą historyków, którzy nie tylko usystematyzowali temat pod kątem konkretnych biografii, ale też znacząco poszerzyli spektrum zagadnień pozwalających lepiej zrozumieć mechanizmy polityczne stojące u podstaw republiki bońskiej.

W przypadku Jutty Braun to poszerzenie tematyczne polegało m.in. na „prześwietleniu” pracy biura prasowego Kanzleramtu. Tego samego, którego pracowników w 1964 r. wiceprzewodniczący SPD, Herbert Wehner nazwał „opłacanymi fałszerzami”. Braun, koncentrując się na pracy i metodach działania biura prasowego ukazała również jego rolę w monitorowaniu nastrojów społecznych związanych z nazistowską przeszłością. Biuro zlecało bowiem badania opinii publicznej, których wyniki ujawniano tylko wtedy, gdy uznano to za korzystne dla rządu i Niemiec jako państwa. Jeżeli rezultaty ankiet budziły zastrzeżenia – klasyfikowano je jako „tajne”.

Jak podaje Bauer – po jednym z pierwszych sondaży z 1949 roku, w którym zapytano o to „Czy Niemcy są antysemickie?” – szef Instytut Allensbacha zdecydowanie odradzał publikację wyników z obawy, że „mogłyby one zostać zniekształcone za granicą”.

W kolejnych latach biuro prasowe zlecało wiele podobnych badań, by monitorować ewentualne tendencje antysemickie. Wyniki ankiety z 1957 r. okazały się na tyle niekorzystne, że odradzano ich ujawnienie. Zaledwie 12 proc. respondentów wyrażało się pozytywnie o Żydach, a 40 proc. wypowiedzi miało charakter negatywny i skrajnie negatywny. „Nie jestem sobie w stanie wyobrazić by takie czy podobne doniesienia prasowe mogły służyć naszej polityce wewnętrznej czy reputacji za granicą” – skomentował rezultaty badań urzędnik cytowany przez Bauman.

W 2010 r. klub parlamentarny Linke w Bundestagu wystosował do ówczesnej koalicji rządowej CDU/CSU i FDP zapytanie o bilans naukowych rozliczeń z nazistowską przeszłością w powojennych niemieckich ministerstwach i urzędach. Odpowiedź udzielona na to zapytanie przez „II rząd Merkel” liczyła 88 stron. Wynikało z niej, że samo (pobieżne) przeanalizowanie 210 tys. zachowanych akt personalnych osób związanych z niemieckim aparatem państwowym od 1949 r. do końca lat 60. badacze-przy założeniu, że zweryfikowanie każdej osoby zajęłoby od 30 minut do godziny – trwałoby wiele lat. Czasochłonność tego typu badań przedstawiono jako główną trudność na drodze do pełnego prześwietlenia powojennych kadr ministerialnych i urzędniczych, ale jednocześnie podano dane obrazujące stan dotychczasowych badań nad poszczególnymi resortami.

W odpowiedzi udzielonej Linke przypomniano również o pionierskim (z dzisiejszej perspektywy), wydanym pod koniec 2010 r. raporcie specjalnej grupy historyków, którzy po przeanalizowaniu biografii dyplomatów zatrudnionych od początku lat 50. XX w. w niemieckim MSZ ukazali skalę kontynuacji brunatnych karier w republice bońskiej. Jak dowiedli autorzy raportu, ponad 42 proc. wyższych urzędników niemieckiego resortu dyplomacji na przełomie lat 1950-51 stanowili byli członkowie NSDAP. Praca historyków obaliła ponadto długo podtrzymywany mit o rzekomej apolityczności dyplomacji w III Rzeszy i jej braku uwikłania w hitlerowskie zbrodnie.

To, czego zabrakło w odpowiedzi rządu – ale i gwoli ścisłości – w zapytaniu Linke, dotyczyło powojennej historii Urzędu Kanclerskiego i nazistowskich obciążeń ludzi, którzy pracowali na sukces młodej Bundesrepubliki. Jeszcze wiele lat po sukcesie wydawniczym książki „Das Amt und die Vergangenheit – Deutsche Diplomaten im Dritten Reich und in der Bundesrepublik” oraz burzliwej debacie, która jej towarzyszyła i lata po tym, jak kolejne ministerstwa zleciły własne audyty, których owocem były obszerne publikacje takie jak chociażby „Die Akte Rosenburg” z 2017 r. ukazujące nazistowskie obciążenia resortu sprawiedliwości, o »Kanzleramcie« milczano. Aż do czerwca tego roku i wydania „Das Kanzleramt – Bundesdeutsche Demokratie und NS-Vergangenheit” autorstwa Jutty Braun, Nadine Freund, Christiana Mentela, Gunnara Takego.

Książka powstała na zlecenie Instytutu Historii Współczesnej Monachium – Berlin oraz Centrum Historii Współczesnej im. Leibniza w Poczdamie, ale idea, by w ogóle temat Kanzleramtu w końcu poruszyć sięga posiedzenia Komisji Bundestagu ds. Kultury i Mediów z 1 czerwca 2016. To wtedy na wniosek klubu parlamentarnego Linke poproszono o opinię sześciu historyków, w tym Christiana Mentela, który ostatecznie napisał jeden z rozdziałów książki.

Uderzająca w tamtym spotkaniu była zgodność wszystkich biegłych co do konieczności zbadania białych plam powojennej historii Niemiec właśnie w odniesieniu do personaliów i mechanizmów, jakie kierowały urzędem kanclerskim od 1949 r. do końca lat 60., kiedy teoretycznie dobiegał kres urzędowania ludzi mogących mieć brunatną kartę w życiorysie.

„Do tej pory udało się nam zbadać ponad tuzin wysokich urzędów i ministerstw, ale nie centralę rządu więc należałoby jak najszybciej temu zaradzić” – stwierdził obecny na spotkaniu prof. Klaus-Dietmar Henke, który zauważył, że istotną dogodnością w zgłębianiu tematu są wyjątkowo dobrze zachowane archiwa urzędu kanclerskiego. Rację przyznał mu prof. Norbert Frei, jeden z autorów badań nad brunatną przeszłością resortu dyplomacji, który podkreślił, że „nieuwzględnienie urzędu kanclerskiego w sytuacji, gdy przeanalizowano przeszłość tak wielu ministerstw byłoby wręcz groteskowe”. Frei przypomniał przy okazji z jak wielkim zainteresowaniem społeczeństwa niemieckiego (nie tylko ekspertów) spotkała się historia Auswärtiges Amt, ale i z drugiej strony – nowe, opatrzone komentarzami wydanie „Mein Kampf”. Historyk zwrócił ponadto uwagę na aspekt ewentualnego planowania ram czasowych badań zaznaczając, że nie trzymałby się sztywno okresu 1910-1975 tylko raczej zadałby pytanie o istnienie „transgeneracyjnych lojalności” w znaczeniu sztafety pokoleń w przekazywaniu sobie pewnej kultury politycznej i obciążeń wynikających z jej kontynuacji. Do tej uwagi profesora Freia nawiązała prof. Ulrike Jureit opowiadając się za pogłębieniem badań nad konkretnymi biografiami o analizę procesów transformacyjnych charakterystycznych dla grupy objętej badaniem i ich dodatkowe ujęcie w kontekście społecznych procesów adaptacyjnych. Zdaniem Jureit należałoby nawet pójść o krok dalej i wykorzystać wyniki badań w Niemczech do porównania mechanizmów np. powojennej reintegracji kadr uwikłanych w zbrodniczy system w innych państwach – we Włoszech i Japonii.

Wspomniane posiedzenie komisji Bundestagu dało istotny impuls do powołania grupy niezależnych historyków, którzy po dziewięciu latach pracy – z wymuszoną okolicznościami przerwą na czas związany z pandemią koronawirusa – przedstawili efekty swoich badań. W 2016 r. część biegłych i jeden z członków komisji sugerowali, że projekt ten powinien również uwzględnić kwestie związane z ukazaniem roli władz NRD w kreowaniu wizerunku Niemiec Zachodnich jako jedynego spadkobiercy III Rzeszy. Wątek ten podjęła Jutta Braun odnosząc go do działań propagandowych i szpiegowskich NRD wymierzonych w biuro prasowe Kanzleramtu. Opowieść o kobiecie-szpiegu, która wysyłała swoim mocodawcom na wschodzie raporty nagrane na taśmę z uprzejmą prośbą by po odsłuchaniu jej te taśmy odsyłali „bo są drogie” wprowadziła do tysiącstronicowego tomu elementy groteski. Tego typu wątki bezsprzecznie czynią książkę bardziej przystępną i ciekawą nawet dla czytelników spoza gron eksperckich.

Pytanie, czy „Das Kanzleramt…” powtórzy sukces książki o resorcie dyplomacji pozostaje otwarte. Publikacji z 2010 roku towarzyszył efekt świeżości, stała się bestsellerem, ale i przedmiotem ożywionej dyskusji i krytyki samych historyków. Często cytowane słowa Konrada Adenauera o brudnej wodzie, której nie wolno wylewać, dopóki nie ma się czystej, mogłyby stanowić chwytliwy slogan reklamowy dla tej publikacji. A jednak autorzy dość powściągliwie odnieśli się do „adenauerowskiego bon-motu” plasując go gdzieś na marginesie swoich badań. Badań, które zasługują na uwagę nie tylko dlatego, że zapełniły luki w dotychczasowej wiedzy o składzie personalnym urzędu kanclerskiego (z naciskiem na byłych członków NSDAP), ale również dlatego, że w sposób uporządkowany i prosty ukazały procesy zachodzące między Kanzleramtem a ministerstwami oraz reguły świadomego dobierania sobie pracowników przez tych, którzy – tak jak Globke (ale nie tylko on) wyrośli z aparatu ideologicznego III Rzeszy, co zapewniło powodzenie zjawiska nazwanego tak trafnie przez Freia „transgeneracyjnymi lojalnościami”.

 

„Das Kanzleramt – Bundesdeutsche Demokratie und NS-Vergangenheit“, Jutta Braun, Nadine Freund, Christian Mentel, Gunnar Take; Im Auftrag des Instituts für Zeitgeschichte München–Berlin und des Leibniz-Zentrums für Zeithistorische Forschung Potsdam hg. von Johannes Hürter, Thomas Raithel, Martin Sabrow, Thomas Schaarschmidt, Annette Vowinckel und Andreas Wirsching; Wallstein Verlag, Goettingen 2025

15.07.2025

Czytaj dalej

Granica i migracje w relacjach polsko-niemieckich

Piotr Madajczyk

Polityka rządu kanclerza Friedricha Merza jest z polskiej perspektywy niewątpliwie korzystniejsza niż jego poprzednika w odniesieniu do rosyjskiej agresji na Ukrainę i pomocy Ukrainie, oraz szerzej wobec rosyjskiego zagrożenia i potrzeby wzmocnienia europejskiej obronności. Dostrzega on także konieczność rozbudowy infrastruktury między Polską i Niemcami, a ze względu na znaczenie Niemiec dla polskiej gospodarki i handlu istotne są jego działania na rzecz pobudzenia koniunktury w RFN. Nie budzi także wątpliwości, że rząd ten dokonuje zasadniczej zmiany w polityce migracyjnej ukształtowanej przez kanclerz Angelę Merkel po 2015 r.
Jednak sytuacja widoczna w stosunkach polsko-niemieckich po wprowadzeniu przez Berlin kontroli na granicy z Polską (chociaż nie tylko tej) pokazuje, że w obydwu państwach podejmowane w związku z tym decyzje motywowane były przede wszystkim polityką wewnętrzną.

 

Nie zaskakuje to specjalnie, bo przeważnie polityka wewnętrzna jest dla rządzących ważniejsza niż zagraniczna, ale w tym konkretnym układzie tworzy szczególnie silne napięcia. Przyczyna w Niemczech jest oczywista, stanowiło ją regularnie rosnące od 2015 r. poparcie dla Alternatywy dla Niemiec (AfD), które trwało nadal w okresie kampanii wyborczej do Bundestagu w 2025 r. W 2013 r. partii tej nie udało się jeszcze przekroczyć w wyborach progu 5% poparcia, w 2017 r. nie miała już z tym problemu osiągając 12.6%. W 2021 r. lekko straciła schodząc na 10.4%, aby w 2025 r. prawie podwoić wynik i przekroczyć kolejną granicę – 20%. W kolejnych miesiącach osłabła wprawdzie w relacji do najsilniejszej CDU/CSU, ale utrzymuje się stabilnie ponad 20 procentami, w lipcu było to 23-24%, czyli o ponad 2% więcej niż w lutowych wyborach parlamentarnych (https://dawum.de/Bundestag/). Jeszcze silniejszy wpływ ma AfD w landach wschodnich, w Brandenburgii, Saksonii, Saksonii-Anhalt i Turyngii zdobywając ponad 30% głosów w sondażach (https://www.wahl-recht.de/umfragen/landtage/).

 

Zrozumiałe stąd, że nowy rząd musiał podjąć szybkie decyzje, które wpłynąć miały na nastroje w Niemczech. Tu szczególnie ważne jest ograniczenie migracji, a przede wszystkim zahamowanie nielegalnej migracji, którą podczas kampanii wyborczej chadecja wielokrotnie obiecywała: zatrzymanie na granicy migrantów, którzy zgodnie z prawem unijnym powinni starać się o azyl w innych krajach UE, ograniczenie łączenia rodzin w odniesieniu do migrantów objętych ochroną uzupełniającą („subsidiär Schutzberechtigte”), ograniczenie świadczeń pieniężnych na rzecz rzeczowych, szersze stosowanie aresztu wobec zobowiązanych do opuszczenia Niemiec przestępców i osób zagrażających bezpieczeństwu („Straftäter und Gefährder”), ograniczenie świadczeń dla migrantów nowo przybywających z Ukrainy, szybsza integracja migrantów w rynek pracy, oraz szybsze deportacje osób, którym nie przyznano azylu.

 

Wprowadzenie tych deklaracji w życie okazało się trudne w obydwu kluczowych dla migracji obszarach – push i pull. Po pierwsze, Niemcy nie mają wpływu na czynniki push, czyli skłaniające do migracji. Mogą jedynie starać się docierać z informacją o zmianie swojej polityki, co nie jest rzeczą łatwą i szybką. Po drugie, stworzyli przez lata system czynników pull, które uczyniły Niemcy atrakcyjnym celem migracji w system świadczeń socjalnych, oraz w dużym stopniu chronią nie uznanych azylantów przed deportacją. Ponadto tworzone od lat sieci migracyjne są oparciem dla nowych migrantów. Zmiana tych czynników została w Berlinie rozpoczęta, w 2025 r. gwałtownie wzrosła liczba odrzuconych wniosków azylowych (https://de.statista.com/statistik/da¬ten/studie/197867/umfrage/abgelehnte-asylantraege-in-deutschland/) ale wymaga to czasu szczególnie, ponieważ przechył mediów i dużej części środowisk sędziowskich (tu wymieniany jest szczególnie Berlin) w lewą stronę sceny politycznej tworzy dodatkowy system ochrony.

Nietrudno było przewidzieć, że wprowadzenie kontroli na granicach, zanim uda się zmienić czynniki pull i zanim informacja o tej zmianie dotrze do potencjalnych migrantów, musi wywołać konflikty. Nieuwzględnienie przez kanclerza Merza wpływu jego decyzji na wybory prezydenckie w Polsce, o czym pisał także Onet (https://www.onet.pl/informacje/deutsche-welle/niemiecka-prasa-tusk-pokazal-merzowi-granice/81wejr8,0666d3f1) pokazało, że kluczowa była dla niego sytuacja na niemieckiej scenie politycznej. Trudno przyjąć, że nie wiedział, jakie mogą być tego konsekwencje i nie wkalkulował tego w koszta.

Także po polskiej stronie granicy dominuje polityka wewnętrzna, przy czym trudno odpowiedzieć na ile w działaniach poszczególnych partii opozycyjnych mamy do czynienia z realnym postrzeganiem zagrożeń, a na ile z wykalkulowaną grą polityczną. Abstrahując od wyborów prezydenckich, Prawu i Sprawiedliwości chodzi raczej o bardziej długofalowe działanie osłabiające rządzącą koalicję, o powtórzenie wykorzystania w 2015 r. sporu o relokację migrantów w UE. Wówczas problem ten i związane z nim emocje społeczne zostały przez PiS bezbłędnie zdiagnozowane i wykorzystane, a reakcje polskiego rządu przed 2015 nie zapobiegła wzrostowi fali obaw przed masowym napływem migrantów.

Oznacza to, że kontrole i realne wydarzenia na granicy polsko-niemieckiej mają ograniczone znaczenie, a zarazem są ważne są w polskiej polityce wewnętrznej. Niemcy będą w niej wykorzystywane, niezależnie od tego, czy w konkretnych przypadkach ich interesy będą z polskimi zgodne czy rozbieżne. Nie wiadomo natomiast, czy partie opozycyjne w wyniku tych procesów zostaną wzmocnione, a jeżeli tak, to która z nich: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja, czy rosnąca ostatnio w sondażach Konfederacja Korony Polskiej.

Kontrowersyjne pozostają relacje Merz – Tusk. Z jednej strony wskazuje się na ich wspólną przynależność do jednej europejskiej politycznej formacji, zbieżność wielu celów oraz znacznie lepsze porozumienie niż na linii Tusk – Scholz. Z drugiej strony pojawiają się sugestie, że negatywne znaczenie ma bliska współpraca w latach wcześniejszych premiera Tuska z byłą kanclerz Merkel. Jak wiadomo, Merkel doprowadziła przed laty do czasowego odejścia Merza z polityki, a obecnie, łamiąc obowiązujące w RFN zasady życia politycznego, krytycznie wypowiada się o polityce jego rządu i broni swojej polityki migracyjnej. Stąd za prawdziwe albo po części prawdziwe uznać można publikacje prasowe opisujące negatywne relacje obydwu tych polityków, traktowanie z góry polskiego premiera podczas wizyty w Kijowie (co widoczne było zresztą na relacjach filmowych z wizyty, z których odnieść można było wrażenie, że premier Tusk lepiej niż z Merzem rozumie się z premierem brytyjski Keirem Starmerem).

12.07.2025

Czytaj dalej

Reaktywacja Trójkąta Weimarskiego; Potencjalny wpływ tej inicjatywy na bezpieczeństwo i obronność Europy

Krzysztof Miszczak

Trójkąt Weimarski historycznie odegrał ważną rolę w promowaniu współpracy między Niemcami, Francją i Polską i w dalszym ciągu stanowi istotny element integracji europejskiej, mimo ograniczenia aktywności w drugiej dekadzie XXI. Do reaktywacji Trójkąta Weimarskiego doszło po agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Inicjatywa ta ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa kontynentu europejskiego. Kreowanie nowej wspólnej polityki europejskiego bezpieczeństwa i obrony po aneksji Krymu (2014 r.) i pełnowymiarowej inwazji Rosji na suwerenną Ukrainę (24 lutego 2022 r.) ma bowiem kluczowe znaczenie geostrategiczne dla wszystkich trzech krajów Trójkąta.

Trójkąt Weimarski (TW), a właściwie Komitet Wspierania Współpracy Francusko-Niemiecko-Polskiej, to luźne forum dyskusyjne, bez sekretariatu; jest konsultacyjnym formatem zajmującym się zharmonizowaniem polityki zagranicznej pomiędzy Polską, Niemcami i Francją. Jego celem jest koordynacja polityk trzech krajów i wzmacnianie integracji europejskiej bez wykluczania innych państw.
Trójkąt został założony w 1991 r. przez ówczesnych ministrów spraw zagranicznych Niemiec Hansa-Dietricha Genschera, Francji Rolanda Dumasa i Polski Krzysztofa Skubiszewskiego. TW miał pomóc „wprowadzić” Polskę na forum Europy Zachodniej (od 1993 r.). Dumas wskazał w tym obszarze na „wiele pracy” i na kompletne niedoświadczenie Warszawy w dotychczasowej dla niej „obcej” i „wrogiej” polityce Europy Zachodniej. Genscher ze swojej strony podkreślał, że „Polsce trzeba otworzyć drzwi do Europy wartości i własnych interesów, kompatybilnych z wartościami Zachodu, gdzie Polska była ich zarzewiem w historii Europy”. W tym kontekście wskazywano, że Polska jest jedynym krajem, który w swoim hymnie narodowym powołuje się na dwa państwa i na ich historię – Francję i Włochy.

Ta niemiecka inicjatywa powstania Trójkąta Weimarskiego, skierowana pod adresem Polski, do której został wciągnięty Paryż, została zaprezentowana opinii publicznej, ze względów historycznego „obciążenia” stosunków niemiecko-polskich jako „neutralna” inicjatywa Francji, a nie RFN.

Początkowo przewidziany jako instrument dla ministrów spraw zagranicznych, już trzy lata później, od 1994 r., stał się z inicjatywy Francji forum dla ministrów obrony narodowej, którzy rozpoczęli regularne spotkania w formacie „weimarskim”. Od 1998 r. z inicjatywy Polski w ramach formatu Trójkąta Weimarskiego odbywają się spotkania na szczycie szefów państw i rządów oraz spotkania na szczeblu ministerstw. TW stanowi istotny element integracji europejskiej i historycznie odegrał ważną rolę w promowaniu współpracy między trzema krajami, również na forum parlamentarnym oraz przedstawicieli społeczności lokalnych. Ma to fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa kontynentu europejskiego, szczególnie w czasie trwającej wojny na Ukrainie. Tutaj kreowanie nowej wspólnej polityki europejskiego bezpieczeństwa i obrony po aneksji Krymu (2014 r.) i pełnowymiarowej inwazji Rosji na suwerenną Ukrainę (24 lutego 2022 r.) ma kluczowe znaczenie geostrategiczne dla wszystkich trzech krajów Trójkąta. W wyniku inwazji rewizjonistycznej Rosji i bandyckiej wojny przeciwko suwerennemu państwu ukraińskiemu podważone zostały zasadnicze podstawy europejskiego ładu międzynarodowego i złamane fundamentalne zasady prawa międzynarodowego na kontynencie europejskim.
Paradoksalnie to neoimperialny Kreml doprowadził do przyspieszenia do tej pory „uśpionej” współpracy w ramach Trójkąta oraz zniwelował znaną z przeszłości asymetrię wynikającą z nierównorzędności partnerów tego formatu. Dzisiaj TW zaczyna tworzyć potencjalnie znaczącą oś geopolityczną na kontynencie europejskim, obejmującą ok. 180 mln ludzi z trzech narodów o wysoko rozwiniętej świadomości.

Jasne stanowisko Paryża, w odróżnieniu do ostrożnego podejścia Berlina, spowodowanego mentalnym przywiązaniem się społeczeństwa niemieckiego i części jego klasy politycznej z czasów tzw. polityki wschodniej Berlina (Ostpolitik) w stosunku do polityki Moskwy, usiłowanie odwrócenia niemieckich „sojuszy” z Rosją poprzez deklarowanie Zeitenwende, czyli ogłoszonej 27 lutego 2022 r. epokowej zmiany w polityce bezpieczeństwa i obrony RFN, stało się siłą napędową nowej wschodniej polityki Europy, tzn. przede wszystkim Polski. Przewartościowanie myślenia o nowej architekturze bezpieczeństwa europejskiego i roli Rosji prawdopodobnie zaowocuje wyłonieniem się wspólnej perspektywy francusko-polskiego kontynentalnego bezpieczeństwa, zmuszając niejako Niemcy do wzmocnienia trójstronnej współpracy w ich własnym interesie „kontroli” takiej koordynacji z ich strony.

W tym kontekście jednoznaczne potępienie polityki Rosji przez Polskę i jej wsparcie dla Ukrainy jest dla obu partnerów Trójkąta ważną strategicznie kalkulacją mówiącą, że Polska staje się pożądanym i strategicznie koniecznym partnerem współpracy. Oznaczałoby to „zgodę” na włączenie Warszawy do kręgu równoprawnego współdecydowania o przyszłych losach Europy i aktywnego wpływu na formowanie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony Unii Europejskiej. Zapobiegałoby to również powstawaniu wewnątrz UE niebezpiecznej dla Warszawy koalicji państw wykluczających ją z jej grona.

W TW koniecznością staje się więc jasne zdefiniowanie fundamentu i pomostu wspólnych interesów opartego na partnerstwie i „pozytywnej zależności” interesów w wypracowywaniu europejskiego stanowiska, które w konsekwencji służyłoby również do prezentowania konkretnych wspólnych wkładów do stosunków euro- i transatlantyckich.

Przede wszystkim chodzi tutaj o stworzenie poprzez Trójkąt jak najdalej idącej konwergencji poszczególnych sposobów myślenia i budowy wspólnej strategicznej kultury w polityce europejskiej, a w szczególności w kwestiach polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony. Celem powinno być wytworzenie trójstronnego inicjującego mechanizmu kooperacyjno-konsultacyjnego. Przede wszystkim chodzi tutaj o stworzenie poprzez Trójkąt jak najdalej idącego zbliżenia poszczególnych sposobów myślenia w polityce europejskiej, tzn. budowy Wspólnej Weimarskiej Kultury Bezpieczeństwa i Obrony UE jako aktywnego wkładu trzech państw do promowania ambicji geopolitycznych Unii oraz międzynarodowego gracza w wymiarze globalnym.

Do tej pory zaniedbany w sposób fundamentalny komponent militarny rozwoju współpracy w ramach Trójkąta dzisiaj powinien odgrywać coraz bardziej istotną inicjującą rolę we wzmacnianiu obronności w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego i jednocześnie w UE jako kompleksowego komponentu odstraszania Rosji.

Polska powinna stać się konstytutywnym elementem w ramach francuskiej Europejskiej Inicjatywy Politycznej i wspierającym sąsiedzkim partnerem dla niemieckiej Zeitenwende w realiach funkcjonowania od maja 2025 r. nowego rządu w RFN, koalicji CDU-CSU/SPD.

Celem powinno być wytworzenie Weimarskiego Inicjującego Mechanizmu, tzn. Kompasu Kooperacyjno-Konsultacyjnego dla trzech partnerów i tym samym dla innych państw członkowskich UE w realizowaniu celów ich polityk regionalnych i sąsiedztwa w ramach UE.
Kluczowym elementem pogłębiania polityki bezpieczeństwa i obrony UE powinno być przede wszystkim skoordynowanie działań w obszarze uwspólnotowienia (pogłębienia współpracy) przemysłów zbrojeniowych państw Trójkąta, również w zakresie produkcji standardowej amunicji 155 mm. Polska do końca roku 2025 przygotuje strategię rozwoju przemysłu obronnego, aby również zrównoważyć ramiona TW w tym sektorze obronnym, gdzie przewaga Francji i Niemiec jest przytłaczająca.
Polsko-niemiecko-francuska Weimarska Grupa Bojowa, która od pierwszej połowy 2013 r. pełniła pod polskim dowództwem dyżur bojowy w ramach Europejskich Sił Szybkiego Reagowania, powinna być uaktywniona w świetle nowych zagrożeń ze Wschodu.
Trójkąt powinien przedstawiać projekty trójstronnej współpracy wojskowej realizowanej w ramach wzmacniania flanki wschodniej NATO, czyli bezpośredniego zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Tutaj wspólna koordynacja pomocy wojskowej dla Ukrainy, jak i proponowanie oraz formowanie projektów europejskich gwarancji bezpieczeństwa dla tego kraju, byłoby strategicznie priorytetowym zadaniem.

Kluczowym elementem pogłębiania polityki bezpieczeństwa i obrony UE powinno być przede wszystkim skoordynowanie działań w obszarze uwspólnotowienia (pogłębienia współpracy) przemysłów zbrojeniowych państw Trójkąta, również w zakresie deficytowej produkcji amunicji.

W TW powinien być utworzony Specjalny Fundusz Weimarski celem trójstronnego finasowania militarnych, ale i innych specyficznych dla tej współpracy projektów państw partnerskich Trójkąta.

Ogłoszenie 24 marca 2022 r. nowej strategii bezpieczeństwa Unii Europejskiej, tzw. Strategicznego Kompasu na rzecz wzmocnionego bezpieczeństwa i obrony Unii, jest koncepcją przyjęcia na siebie przez europejskie państwa członkowskie tej organizacji zwiększonej odpowiedzialności za własną obronę. Poddano korekcie sformułowania dotyczące wydatków na obronność, zagrożeń hybrydowych i cyberataków. Zacieśnienie współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego w kwestii bezpieczeństwa militarnego wpisuje się w tę strategię i w szereg innych inicjatyw UE, z którymi jest komplementarny, takich jak przede wszystkim: Raport Safer Together: Strenthening Europe’s Civilian and Military Preparedness and Readiness z października 2024 (tzw. Raport S. Niinisto), White Paper for European Defence Readiness 2030 (Biała Księga w sprawie obronności europejskiej – Gotowość 2030) z 19 marca 2025 r., Preparedness Union Strategy (Unijna Strategia Gotowości), Internal Security Strategy (Strategia bezpieczeństwa wewnętrznego UE), European Climate Adaptation Plan (Plan adaptacyjny do strategii klimatycznej UE), Critical Medicines Act (Zarządzenie dotyczące kwestii medycznych w UE), European Democracy Shield (Europejska Tarcza Demokracji).

Chodzi tutaj przede wszystkim o osiągnięcie wysokiego pułapu spójności dla tych już istniejących inicjatyw UE w ramach wszechstronnego podejścia do polityki bezpieczeństwa i obrony (ang. comprehensive approach), przede wszystkim w zakresie bezpieczeństwa i obrony jakimi są: Skoordynowany Roczny Przegląd w Zakresie Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (CARD), Europejski Fundusz Obrony (EDF) i w ramach stałej współpracy strukturalnej (PESCO). Te decyzje spowodowały powołanie do życia nowego instrumentu reagowania na kryzysy, zdolności szybkiej dyslokacji/rozmieszczania żołnierzy (Rapid Deployment Capacity) i wcześniejszej decyzji NATO o rozszerzeniu sił interwencyjnych (NATO Force Model).

Z punktu widzenia trójstronnych interesów forum Trójkąta może być tutaj skuteczną płaszczyzną wcześniejszego „koordynowania” komplementarności i interoperacyjności obu tych instrumentów realizowania również wspólnych operacji militarnych.
W oparciu o te ramy Polska, Niemcy i Francja powinny szukać w przyszłości odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy nieformalna struktura Trójkąta będzie w stanie na poziomie trójstronnych spotkań doprowadzić do konkretnych, satysfakcjonujących wszystkie strony, kompromisowych rozwiązań, jeszcze przed uzgodnieniem generalnych stanowisk i decyzji w większych ponadnarodowych gremiach?

Głęboki sens Trójkąta w okresie zachwiania i widocznej rekonfiguracji porządku bezpieczeństwa międzynarodowego (możliwy światowy porządek międzynarodowy bez Stanów Zjednoczonych, kryzys systemu amerykańskiej demokracji i koniec Pax Americana) powinien leżeć w tworzeniu rzeczywistej wspólnej, tzn. zintegrowanej polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony UE i to w sytuacji, gdy status trzech partnerów w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego pozostaje w dalszym ciągu zróżnicowany. Tylko Francja z państw Trójkąta posiada systemy odstraszania bronią atomową – Force de Frappe, a Niemcy uczestniczą w koncepcji politycznej Sojuszu Północnoatlantyckiego zakładającej udostępnianie głowic jądrowych państwom zrzeszonym w NATO, które ich nie posiadają – porozumienie o współdzieleniu taktycznej broni nuklearnej NATO Nuclear Sharing. Stosunki euroatlantyckie mogą ulec dezintegracji wskutek możliwej reorientacji strategicznej Stanów Zjednoczonych w związku z narastającą konkurencją mocarstwową z Chinami nie tylko w regionie Indo-Pacyfiku. W takiej sytuacji Trójkąt Weimarski nie będzie już wyłącznie szansą bezpieczeństwa dla Polski, ale również dla obu pozostałych partnerów – Francji i Niemiec – także w ramach wsparcia dla Ukrainy i przeciwko Rosji.

Zdynamizowaniu współpracy w Trójkącie Weimarskim powinno służyć zapowiadane przyspieszenie tego procesu przez nową koalicję rządzącą w Niemczech w oparciu o sformułowania umowy koalicyjnej z 9 kwietnia 2025 r. (Verantwortung für Deutschland/Odpowiedzialność za Niemcy) między CDU-CSU i SPD. W dokumencie podkreśla się wzmocnienie relacji z Francją i Polską. Według wypowiedzi desygnowanego na kanclerza lidera CDU Friedricha Merza „Niemcy chcą także dalej rozwijać przyjaźń ze wschodnim sąsiadem, Polską. W Trójkącie Weimarskim będziemy dążyć do ścisłej koordynacji we wszystkich istotnych kwestiach polityki europejskiej, aby móc działać bardziej jednomyślnie w służbie całej Unii Europejskiej”.

Nowa konstelacja polityczna w Republice Federalnej Niemiec na czele z jej szefem (wybranym 6 maja 2025 r.) mogłaby nie tylko deklaracyjnie doprowadzić w stosunkach polsko-niemiecko-francuskich do ich strategicznej normalizacji, ale jednocześnie powinna zrównoważyć dominującą rolę Niemiec w Europie Środkowej z perspektywy interesów Polski i Francji w tym trójstronnym dialogu. W umowie koalicyjnej podkreśla się, że „przyjaźń niemiecko-francuska ma nadal pierwszorzędne znaczenie dla całej Europy. My w oparciu o przełomowy Traktat Elizejski (z Francją) i jego dalszy rozwój poprzez (podpisanie – KM) wizjonerskiego Traktatu z Akwizgranu 24.01. 2019 r., (polityka bezpieczeństwa i rewitalizacja TW – KM) w ten sam sposób chcemy rozbudować naszą przyjaźń z naszym wschodnim sąsiadem, Polską. W Trójkącie Weimarskim będziemy ścisłe współpracować w istotnych kwestiach polityki europejskiej, działając w ścisłej koordynacji w służbie UE jako całości. W formacie «Weimar plus», inni bliscy partnerzy powinni być włączeni do współpracy”.
Uderzające jest to, że w części dotyczącej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie ma oznak zacieśnienia stosunków niemiecko-francuskich i niemiecko-polskich, biorąc pod uwagę, że właśnie w tej dziedzinie istnieje największa potrzeba nadrobienia zaległości i strategicznie największy priorytet polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony.

Nie może jej zastąpić uwaga o przyjaźni niemiecko-francuskiej zawarta w rozdziale umowy koalicyjnej o Europie i późniejsze ww. sformułowania dotyczące Trójkąta Weimarskiego oraz formuła „Weimar Plus”. Nie ma też żadnych fundamentalnie nowych pomysłów, które można by znaleźć w części poświęconej polityce europejskiej.

Jednocześnie powrót Polski (rządy koalicyjne PO – KM) do współpracy w ramach TW jako jednego z kluczowych narzędzi polskiej polityki obronności i bezpieczeństwa kontynentu w ramach współpracy tzw. Wielkiej Piątki UE (Polski, Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii) oraz Wielkiej Brytanii i Ukrainy z udziałem Wysokiej Przedstawicielki UE ds. Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa jest strategicznie szlachetnym zamiarem (ostatnia informacja Ministra Spraw Zagranicznych o zadaniach polskiej polityki zagranicznej z 23 kwietnia 2025 r. – KM), ale nie zastąpi realnej współpracy między trzema partnerami w TW oraz w szerszym gronie, do którego Warszawa w dalszym ciągu jest dopuszczana selektywnie. Na ostatnie konsultacyjne spotkanie na szczycie w Londynie (23 kwietnia 2025 r.), które dotyczyło tzw. planu pokojowego administracji Donalda Trumpa i zostało odwołane, Polska nie została zaproszona. Kraj nasz od początku rosyjskiej inwazji był jednym z filarów wsparcia dla Ukrainy. Widoczne było wszelako ograniczone wsparcie ze strony partnerów z Trójkąta Weimarskiego dla Warszawy.

W dalszym ciągu potencjał Trójkąta nie jest i nie wiadomo, czy będzie do końca wykorzystany, pomimo obecnego przewodnictwa Polski w Radzie Unii Europejskiej, gdzie kwestia wielowymiarowego bezpieczeństwa budowy Unii geopolitycznej stała się jej mottem przewodnim (Bezpieczeństwo, Europo!).

Tutaj Trójkąt Weimarski w wymiarze rozwoju współpracy w sferze bezpieczeństwa i obronności mógłby stać się ekskluzywnym instrumentem zwiększenia strefy stabilności i koordynacji współpracy w zakresie polityki bezpieczeństwa i obrony, bezpieczeństwa w Europie.

Już z tego powodu kraje Trójkąta Weimarskiego powinny dążyć do stworzenia „zbiorowego przywództwa” na kontynencie europejskim w ramach budowy struktur „europejskiego” NATO i przy korzystaniu ze struktur jeszcze funkcjonującego Sojuszu w czasie zachwiania roli Stanów Zjednoczonych jako gwaranta stabilności bezpieczeństwa, na którego dotychczas można by było liczyć w sytuacjach kryzysowego militarnego zagrożenia. Potęga Amerykanów w oparciu o ich siłę militarną, otwartość gospodarczą oraz liberalno-demokratyczne wartości stała się krucha oraz politycznie naiwna i złudna i to nie dopiero od czasu ponownego powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Już prezydent Barack Obama (2005 –2008) usiłował ją prowadzić. W czasie strategicznego odwracania się Stanów Zjednoczonych od Europy w kierunki Indo-Pacyfiku zmiany optyki postrzegania wojny w Ukrainie jako transakcyjnych operacji, skandaliczna zgoda (ww. plan pokojowy Trumpa) na cesję terytorium Ukrainy na rzecz Rosji, zablokowania integracji tego państwa do NATO w stylu iście monachijskiego dyktatu (1938 r. ), aby tylko osiągnąć jakiś rodzaj pokoju w regionie, rozpoczęcie wojny handlowej USA z całym światem i koncentrowaniu się na własnym hegemonialnym współzawodnictwie z Chińską Republiką Ludową, to obecna polityka nowej „wielkości” Stanów Zjednoczonych. Na to wszystko nie będzie zgody państw Trójkąta Weimarskiego, ale również Europy. Format TW, w konsekwencji strategicznego wyważania elementarnych interesów bezpieczeństwa jego państw członkowskich mógłby zacząć odgrywać bardziej zdynamizowaną rolę awangardy w koordynacji działań z i w jego ramach słabnącego NATO oraz innymi partnerami na kontynencie europejskim jako jednego z ważniejszych i ekskluzywnych instrumentów budowy struktur bezpieczeństwa i obrony dla Europy i wszystkimi państwami flanki wschodniej Sojuszu w okresie postępującego rozpadu amerykańskiego Zachodu.

2.07.2025

Artykuł ukazał się na łamach kwartalnika „gazetaSGH”, Pisma Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, nr 2 (386) / 2025

Źródło:

 

https://gazeta.sgh.waw.pl/meritum/reaktywacja-trojkata-weimarskiego-potencjalny-wplyw-tej-inicjatywy-na-bezpieczenstwo-i

Czytaj dalej

Sondaż: Dwie trzecie Niemców za zwiększeniem wydatków na obronę; Boris Pistorius prowadzi w rankingu najbardziej lubianych polityków

Olga Doleśniak-Harczuk

Jak wynika z ostatniego „Barometru Politycznego”, sondażu przeprowadzanego regularnie na zlecenie ZDF przez Mannheimer Forschungsgruppe Wahlen, prawie dwie trzecie Niemców popiera znaczne zwiększenie wydatków na obronę, tak by Niemcy do 2035 r. (zgodnie z postanowieniem ostatniego szczytu NATO w Hadze) mogły osiągnąć cel 5 proc. rocznie PKB na obronę i bezpieczeństwo.

 

W deklaracji końcowej na szczycie NATO w Hadze 32 państwa członkowskie postanowiły, że do 2035 r. kraje Sojuszu będą rocznie inwestować 5 proc. PKB w obronę i bezpieczeństwo. Niemcy jeszcze przed szczytem zapowiedziały znaczne zwiększenie budżetu obronnego, który już na rok 2025 ma wynieść ponad 86 mld euro (z czego 62,43 mld euro to kwota przewidziana w budżecie a 24,06 mld euro ma pochodzić z tzw. funduszu specjalnego). Jak zapowiedział federalny minister obrony, Boris Pistorius (SPD), w 2026 r. budżet obronny Niemiec ma wzrosnąć do 82,69 mld euro; w 2027 r. ma wynieść 93,35 mld euro; w 2028 r.- 136,48 mld euro, a w 2029 r. – 152,83 mld euro. Projekt budżetu przewiduje poza tym dla niemieckich sił zbrojnych ok. 10 tys. nowych etatów wojskowych i tysiąc cywilnych.

Według „Barometru ZDF” za znacznym zwiększeniem wydatków na obronę opowiedziało się 65 proc. respondentów: 68 proc. w landach zachodnich i 49 proc. w landach wschodnich. 30 proc. ankietowanych było przeciwnych zwiększeniu puli na obronę.
21 proc. ankietowanych uważa, że Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa nadal będą gwarantować bezpieczeństwo militarne Europie, 73 proc. ma przeciwne zdanie. W związku z tym 90 proc. ankietowanych uważa za istotne, aby europejscy sojusznicy w NATO byli w stanie się obronić nawet bez USA. Dla 9 proc. sprawa ta nie jest istotna.

Ponad połowa ankietowanych uważa ponadto, że zaciągnięcie rekordowego długu na poczet budżetu na 2025 r. jest słuszne w obliczu aktualnych wyzwań. 39 proc. jest odmiennego zdania. Zadłużenie państwa w tym kontekście popiera większość sympatyków CDU/CSU (70 proc.), SPD (66 proc.), Zielonych (76 proc.) i Lewicy (52 proc.), krytycznie zaś ocenia je większość zwolenników AfD (79 proc.), BSW (80 proc.) i FDP (61 proc.).

Badanie przeprowadzono w dn. 24-26.06. na grupie 1.378 uprawnionych do głosowania osób wybranych losowo.
W środę 9 lipca 2025 r. parlament będzie debatował w pierwszym czytaniu nad projektem budżetu dla Federalnego Ministerstwa Obrony. W budżecie na 2025 r. zaplanowano zwiększenie wydatków na zamówienia wojskowe do 8,24 mld euro (2024: 2,75 mld euro). 3,05 mld ma zostać przeznaczona na zakup amunicji (2024: 467,22 mld euro), na okręty i inny sprzęt morski przeznaczono 142,44 mld euro (w 2024 kwota ta była większa i wynosiła 190,65 mln euro), na samoloty i inny sprzęt lotniczy resort zaplanował 363,42 mln euro (2024: 296,63 mln euro) a 1,12 mld euro po raz pierwszy zaplanowano na zakup kołowych pojazdów opancerzonych. Z przewidywanego zastrzyku finansowego w wysokości 24,06 mld euro pochodzącego ze specjalnego funduszu Bundeswehry, 21,64 mld euro zostanie przeznaczone na zamówienia wojskowe.

Budżet przewiduje też środki (łącznie 6,79 mld euro) na konserwację posiadanego sprzętu wojskowego. Z czego 3,44 mld euro ma zostać przeznaczone na konserwację samolotów i sprzętu lotniczego (2024: 3,36 mld euro) a 945,87 mln euro na konserwację okrętów i innego sprzętu morskiego (2024: 1,02 mld euro). Na zakwaterowanie żołnierzy zaplanowano wydatki w wysokości 9,79 mld euro (2024: 7,73 mld euro), z czego 3,55 mld euro na czynsze i wynajem (2024: 2,91 mld euro). „Inwestycje i wydatki na środki budowlane Bundeswehry” mają wzrosnąć z 1,69 mld euro w 2024 roku do 1,91 mld euro.

„Barometr Polityczny” zapytał też ankietowanych o ich stosunek do ewentualnego przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej. 17 proc. opowiedziało się za jej przywróceniem wyłącznie dla mężczyzn, 45 proc. za obowiązkową służbą dla kobiet i mężczyzn a 35 proc. sprzeciwiło się poborowi. Ponad połowa w grupie respondentów przeciwnych służbie wojskowej to osoby w wieku 18-34 lat.

Według badania politykiem cieszącym się największym zaufaniem i sympatią jest nadal Boris Pistorius. Jego średni wynik wynosi 2,1 (politycy są oceniani w skali od +5 do -5). Na drugim miejscu znaleźli się wicekanclerz i współprzewodniczący SPD, Lars Klingbeil (0,6) i szef dyplomacji Johann Wadephul (0,5). Za nim plasuje się Friedrich Merz z wynikiem 0,3. Przy czym pracę nowego kanclerza pozytywnie ocenia 57 proc. ankietowanych a 34 proc. podało, że jest z niej „raczej niezadowolona”. Działania Merza w polityce zagranicznej 63 proc. ankietowanych uznało za „raczej dobre”, 29 proc. za „raczej złe”.

 

01.07.2025

 

https://www.forschungsgruppe.de/Aktuelles/Politbarometer/

Czytaj dalej

Niemcy na dwa lata wstrzymają możliwość łączenia rodzin dla części imigrantów

Olga Doleśniak-Harczuk, Antoni Opaliński

27 czerwca Bundestag większością 444 głosów przyjął rządowy projekt o wstrzymaniu na dwa lata możliwości łączenia rodzin w przypadku imigrantów objętych ochroną uzupełniającą. Taki status mają osoby, które nie spełniają kryteriów uchodźcy zgodnie z Konwencją Genewską, ale z uwagi na zagrożenia, jakie mogą ich spotkać w kraju pochodzenia, są obejmowane częściową ochroną. Decyzja o wstrzymaniu łączenia rodzin była przed piątkowym głosowaniem przedmiotem burzliwej debaty biegłych zaproszonych na publiczne przesłuchanie parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych.

Za przyjęciem projektu o wstrzymaniu łączenia rodzin dla osób objętych ochroną uzupełniającą zagłosowało 202 członków klubu parlamentarnego CDU/CSU, 117 posłów koalicyjnej SPD i 125 posłów AfD. Przeciw było 80 posłów Zielonych, 51 Lewicy oraz dwoje posłów SPD – Demir Hakan i Maja Wallstein.

Pod koniec 2024 r. Niemczech przebywało ok. 381,2 tys. osób objętych ochroną uzupełniającą. Jak wynika z informacji uzyskanych w niemieckim MSZ przez portal Mediendienst-Integration, w pierwszym półroczu 2025 r. (stan na 23.06.2025 r.) wydano 5,8 tys. wiz w celu łączenia rodzin z osobami korzystającymi z ochrony uzupełniającej.

W 2024 roku wydano około 12 tys. takich wiz zaś latach 2018-2024 wydano ich łącznie 58,4 tys., co stanowi ok. 8 proc. wszystkich wiz wydanych przez Niemcy w celu łączenia rodzin cudzoziemców. Ponad 80 procent tych wiz trafiło do bliskich obywateli Syrii.
Krytycznie do wstrzymania programu odniosły się organizacje wspierające uchodźców. Najbardziej prominentna z nich – ProAsyl zapowiedziała analizę podstaw prawnych decyzji i zaskarżenie jej do sądu. Na początku czerwca Sąd Administracyjny w Berlinie pozytywnie rozpatrzył skargę trojga obywateli Somalii, którzy w maju zostali zawróceni we Frankfurcie nad Odrą do Polski. Somalijczycy byli wspierani przez ProAsyl, dziś ubiegają się o azyl w Niemczech i przebywają legalnie w Berlinie.

Sąd uznał, że zawrócenie tych osób na granicy było sprzeczne z prawem unijnym, które w tym przypadku jest nadrzędne względem prawa krajowego. Orzeczenie sądu odebrano jako uderzenie w nową, bardziej restrykcyjną politykę rządu koalicji CDU/CSU-SPD i firmującego ją ministra spraw wewnętrznych, Aleksandra Dobrindta (CSU). W rozmowie z redakcją „RedaktionsNetzwerk Deutschland” dyrektor zarządzający ProAsyl, Karl Kopp stwierdził, że podjęta decyzja narusza zasadę, że prawo nie działa wstecz i daje „fatalny sygnał polityce integracyjnej”.

Wstrzymanie programu łączenia rodzin spotkał się również ze sprzeciwem delegatów na trzydniowy zjazd SPD (27.06-29.06), którzy wystosowali do kierownictwa partii i klubu parlamentarnego żądanie o przywrócenie możliwości łączenia rodzin dla osób objętych ochroną uzupełniającą oraz o odejście od praktyki zawracania imigrantów na granicach i likwidację kontroli granicznych. Delegaci powoływali się przy tym na orzeczenie Sądu Administracyjnego w Berlinie w sprawie trojga Somalijczyków. Postulaty delegatów pokazały rozdźwięk między bazą a kierownictwem partii i to dość poważny biorąc pod uwagę, że zakwestionowano decyzję co dopiero zaakceptowaną przez prawie wszystkich parlamentarzystów SPD.

Różnice zdań w podejściu do kwestii migracyjnych można było zobaczyć również podczas publicznego posiedzenia parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych, która zebrała się w poniedziałek, na cztery dni przed głosowaniem w Bundestagu. Swoje stanowiska zaprezentowało tego dnia dwunastu biegłych, z których każdy dostarczył również swoją pisemną rekomendację dla rządu.

Zdaniem prof. Daniela Thyma z Uniwersytetu w Konstancji (powołanego z polecenia klubu parlamentarnego CDU/CSU) aktualnie osoby objęte ochroną uzupełniającą mogą sprowadzać do Niemiec swoich bliskich nawet wtedy, gdy są bezrobotne i nie mają mieszkania, co skutkuje „łączeniem rodzin do systemów społecznych”. Według Thyma rządowy projekt zapobiegnie takim sytuacjom i stanowi adekwatną odpowiedź na problemy, z jakimi [w kwestiach związanych z polityką imigracyjną] są konfrontowane gminy.
W swojej rekomendacji dla rządu biegły zaznaczył, że z uwagi na fakt, iż koalicja rządowa CDU/CSU-SPD za dwa lata ponownie będzie się musiała ustosunkować do kwestii łączenia rodzin, warto będzie wtedy wziąć pod uwagę indywidualne przypadki i pozwolić na sprowadzenie bliskich imigrantom, którzy mają zapewnione źródła utrzymania i mieszkanie. „W taki sposób uhonoruje się wysiłki na rzecz integracji” – napisał Thym.

Profesor argumentował ponadto, że mimo iż w debacie politycznej „zawieszenie łączenia rodzin jest czasem przedstawiane jako zniesienie fundamentalnej gwarancji, która dawniej była oczywistością”, to „jest to założenie błędne”.

Jak czytamy w jego pisemnym stanowisku:

„Ochrona uzupełniająca została po raz pierwszy wprowadzona na mocy Ustawy o Imigracji, która weszła w życie w dniu 1 stycznia 2005 r., a tym samym antycypowała pierwszą wersję późniejszej dyrektywy w sprawie ustanowienia minimalnych norm dotyczących procedur nadawania i cofania statusu uchodźcy w państwach członkowskich (2005/85/WE), co do której państwa członkowskie w dużej mierze zgodziły się już w tym czasie w Brukseli. Dyrektywa ustanowiła ochronę uzupełniającą dla uchodźców wojennych jednogłośnie (!) decyzją państw członkowskich UE w tamtym czasie, mimo że prawa człowieka zgodnie z ówczesną wykładnią nie czyniły ich obowiązkowymi. W okresie od 2005 r. do lipca 2015 r. osobom korzystającym z ochrony uzupełniającej przyznano możliwość łączenia rodzin jedynie w wyjątkowych przypadkach na warunkach, które w dużej mierze odpowiadają warunkom określonym w art. 23 ust. 1 Ustawy o Pobycie, którego obecny projekt ustawy nie dotyczy. Zasadniczo należało również zapewnić środki do życia całej rodzinie i zapewnić wystarczającą przestrzeń mieszkalną. O ile wiadomo, fakultatywne odstąpienie od tych wymogów wprowadzono dopiero w 2013 r. W tym czasie zastrzeżono również, że małżonkowie nie muszą znać języka niemieckiego na poziomie podstawowym a przybywający do Niemiec małoletni będą mogli łatwiej sprowadzać swoich rodziców. Warunki te w tamtym czasie mogłyby stanowić wzór dla przyszłego nowego rozporządzenia. Późne wprowadzenie łączenie rodzin dla osób korzystających z ochrony uzupełniającej dopiero latem 2015 r., w przededniu kryzysu uchodźczego, pokazuje, jak nieprzygotowana była wówczas [na tego typu rozwiązania] niemiecka polityka. Nieograniczone łączenie rodzin trwało zaledwie dziewięć miesięcy. W dniu 17 marca 2016 r. weszło w życie dwuletnie zawieszenie łączenia rodzin, które dwa lata później zostało przedłużone do sierpnia 2018 r. Następnie wielka koalicja uzgodniła rozwiązanie kwotowe, które obowiązuje do dziś i na podstawie różnych kryteriów selekcji pozwoliło na wprowadzenie limitu do 1000 osób miesięcznie od lata 2018. Kontyngent ten został ostatnio w praktyce prawie wyczerpany, przy czym zdecydowaną większość osób uprawnionych do wnioskowania o łączenie rodzin stanowią obywatele Syrii”.

Fakt, iż to właśnie obywatele Syrii najczęściej ubiegają się o łączenie rodzin nie jest bez znaczenia. Według prof. Thyma, ale i innych ekspertów pozytywnie oceniających rządowy projekt, upadek reżimu Asada w Syrii ułatwi wcielenie nowej (choćby i przewidzianej na dwa lata) regulacji.

Odmienne stanowisko w sprawie wstrzymania programu przedstawił Niemiecki Instytut Praw Człowieka (Deutsches Institut für Menschenrechte). Zdaniem Instytutu, regulacja o zawieszeniu łączenia rodzin z osobami korzystającymi z ochrony uzupełniającej narusza prawo do rodziny chronione przez art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) oraz art. 6 Ustawy Zasadniczej.
Jak dodali autorzy analizy, co prawda zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dwuletni okres oczekiwania [na połączenie z bliskimi] nie musi koniecznie stanowić naruszenia art. 8 EKPC, ale regulacja przewidziana w projekcie ustawy dotyczy jednak przede wszystkim osób, które już od kilku lat i tak są oddzielone od członków rodziny i których separacja miałaby zostać przedłużona o kolejne dwa lata.

Instytut zwrócił ponadto uwagę, że łączenie rodzin jest przeciwieństwem nielegalnej, nieuporządkowanej migracji, ponieważ członkowie rodziny, którzy są uprawnieni do łączenia rodzin, przechodzą przez skomplikowaną procedurę wizową i legalnie wjeżdżają do kraju na podstawie wizy wjazdowej.

„Zawieszenie łączenia rodzin może raczej odwrócić pożądany [przez rząd federalny] skutek: ludzie, w tym kobiety i dzieci, którzy są oddzieleni od najbliższych członków rodziny w Niemczech na czas nieokreślony, mogą próbować dostać się do Niemiec — bez wizy i niebezpiecznymi drogami ucieczki” – napisano w stanowisku przedłożonym komisji.

Z jeszcze innej perspektywy spojrzał na sprawę prof. Hansjörg Huber [powołany z polecenia klubu parlamentarnego AfD] z Uniwersytetu Nauk Stosowanych w Zittau/Görlitz, w którego opinii zawieszenie łączenia rodzin to wyraz „czysto symbolicznej polityki”.
Jak podkreślił biegły, w kontekście dwóch milionów wniosków o azyl, jakie złożono w Niemczech w latach 1990-2024 i faktu, że ponad jeden procent populacji Afganistanu (400 tys. osób) mieszka obecnie w Niemczech, zawieszenie łączenia z 12 tys. osób rocznie „wydaje się czystą symboliką bez żadnego zauważalnego środka zaradczego” .

„W obliczu spodziewanych skutków [wstrzymania łączenia rodzin] projekt ten jest zaledwie kroplą w morzu potrzeb” – ocenił w swoim stanowisku prof. Huber

 

30.06.2025

Żródła:

 

 

https://www.bundestag.de/resource/blob/1094124/21-4-012-I-Stellungnahme-Dr-Ulrich-Vosgerau-Familiennachzug-21-321-21-349.pdf

https://www.politico.eu/wp-content/uploads/2025/06/02/VG-6-L-191-25.pdf

https://www.zeit.de/politik/deutschland/2025-06/spd-parteitag-familiennachzug-subsidiaer-schutzberechtigte

 

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093956/21-4-018-Stellungnahme-Deutsches-Institut-fuer-Menschenrechte-Familiennachzug-21-321.pdf

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093510/21-4-012-A-Stellungnahme-Prof-Dr-Daniel-Thym-Familiennachzug-21-321.pdf

https://www.rnd.de/politik/eingeschraenkter-familiennachzug-koennte-vor-gericht-landen-SGYSIASAGNGL3MBMZLE7V73SJY.html

https://mediendienst-integration.de/artikel/was-bedeutet-ein-stopp-des-familiennachzugs.html

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093940/21-4-012-D-Stellungnahme-Prof-Dr-Hansjoerg-Huber-Familiennachzug-21-321.pdf

 

 

 

 

 

 

 

Czytaj dalej

Tymczasowe upamiętnienie polskich ofiar niemieckiej okupacji to odpowiedź na zniecierpliwienie strony polskiej i niemieckich inicjatorów pomnika

 

Rozmowa z dr hab. Joanną Lubecką, historykiem z Uniwersytetu Jana Pawła II i krakowskiego oddziału IPN.

Antoni Opaliński: 16 czerwca w Berlinie odsłonięto 30-tonowy kamień, który opisano jako „tymczasowy” pomnik polskich ofiar reżimu nazistowskiego i zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej. Jaki to ma związek z od wielu lat podnoszoną ideą Polen-Denkmal?

Dr hab. Joanna Lubecka: Moglibyśmy powiedzieć, że ten kamień odpowiada na tę pierwszą ideę. Tylko że ona już wiele razy się zmieniła i od dawna nie mówi już się o samym pomniku, tylko o Domu Spotkań Polsko-Niemieckich lub Centrum Dokumentacji. Patrząc, więc z perspektywy tego, jak ta idea ewoluowała, to ten kamień jej nie odzwierciedla – stąd jego tymczasowość. Myślę, że to tymczasowe upamiętnienie jest odpowiedzią na zniecierpliwienie. I to nawet nie tylko zniecierpliwienie polskiej strony, co przede wszystkim niemieckich inicjatorów idei upamiętnienia polskich ofiar. Dodajmy, że od 2017 roku idea ta przerodziła się w większy projekt.

A.O.:A jednak jest pewna różnica między pomnikiem, figuratywnym bądź abstrakcyjnym, ale mającym formę rzeźby a jakimś nawet najbardziej godnym budynkiem. To pomniki tworzą historyczną substancję miasta. Skąd bierze się sprzeciw wobec projektu „zwykłego” pomnika?

J.L.: Zgodnie z koncepcją przy Domu Spotkań ma stanąć również pomnik. Sam budynek, powiedzmy sobie szczerze, nie jest żadnym upamiętnieniem. Koncepcje poszły jednak w dwóch kierunkach. Po pierwsze w kierunku upamiętnienia polskich ofiar w formie pomnika, po drugie – w kierunku Domu Spotkań i Centrum Dokumentacji. Tutaj oczywiście powstało mnóstwo kontrowersji, dlatego że koncepcji, jak ma wyglądać to miejsce, jest wiele. Im bardziej ten projekt odsuwano w czasie, tym stawał się większy.

Wydaje mi się, że rozszerzenie koncepcji poza sam okres II wojny światowej jest złym pomysłem, ponieważ rozwadnia ideę. Nie chodziło przecież o to, żeby pokazać całą historię polsko-niemiecką, tylko żeby wypełnić lukę, totalnie białą plamę kompletnej niewiedzy Niemców o polskich ofiarach II wojny światowej. I pomnik byłby takim miejscem jak ten upamiętniający wymordowanych Żydów Europy, pod którym znajduje się zresztą podziemna izba pamięci. Patrząc, z tej perspektywy upamiętnienie polskich ofiar w ten właśnie sposób, byłoby fenomenem. Każdy, kto zna Berlin, wie, że w stolicy Niemiec poza pomnikiem Holokaustu i Sinti i Roma nie ma innych „narodowych” upamiętniających ofiary.

A.O.: Skąd w Niemczech biorą się opinie, wspominane zresztą przez Panią w artykule na łamach Rocznika Polsko-Niemieckiego (nr 31/2023 r.), w których ewentualne upamiętnienie Polaków traktuje się jako „nacjonalizację” pamięci albo wręcz umniejszenie znaczenia Holocaustu. Z polskiego punktu widzenia takie głosy brzmią osobliwie albo wręcz absurdalnie.

J.L.: To wynika z innej trochę narracji, z innego, niemieckiego podejścia. Peter Oliver Loew, szef Instytutu Polskiego w Darmstadt, zapytał kiedyś, poirytowany dyskusją o pomniku, czy ktoś w ogóle próbował zrozumieć Polaków. Ta dyskusja jest w dużej mierze wewnątrzniemiecka, bo to była inicjatywa czysto niemiecka, choć oczywiście w Polsce już Władysław Bartoszewski mówił o konieczności budowy takiego pomnika. I faktycznie w Niemczech jest zupełnie inna „kultura pamięci”. Niemcy mówią o „pamięci integrującej”. Przyznam szczerze, że ja w ogóle nie bardzo wiem, co to znaczy. Bo jak możemy opowiadać historię, która z natury jest historią rywalizacji politycznej narodów? Wszystko jedno, co będziemy dzisiaj mówić, historia jest historią narodów. Myślę, że my Polacy, ja również jako historyk, jako ktoś, kto zajmuje się Niemcami od wielu, wielu lat, też mamy problem z takim podejściem.

A.O.:Znany historyk, Stephan Lehnstaedt wskazuje, że większość polskich ofiar została już upamiętniona przez berliński pomnik Holokaustu. Z drugiej strony ten sam badacz twierdzi, że oddzielne upamiętnienie Polaków to sztuczne dzielenie ofiar, a nawet „utrzymanie nazistowskiej myśli rasowej”. Skoro takie sądy formułuje wytrawny historyk, znawca dziejów II wojny światowej i okupacji niemieckiej w Polsce, to trudno się chyba dziwić, że szersze kręgi niemieckiego społeczeństwa nie rozumieją polskiej perspektywy?

J.L.: Stephan Lehnstaedt świetnie zna historię Polski. Jak najbardziej zaliczam go do propolskiego lobby w Niemczech. Natomiast nie mogę się zgodzić z poglądem, że jeżeli zbudujemy Polakom pomnik, to oznacza, że wchodzimy w narrację nazistowską, że skoro mówimy o narodach, to jest myślenie nazistowskie. Nie, to jest myślenie, które było obecne w Europie, odkąd powstały narody. Oczywiście ja w tych niemieckich dyskusjach rozumiem jeden argument, nie historyczny, tylko zupełnie polityczny i pragmatyczny. Taki, że jeżeli Polakom wybuduje się pomnik, to być może za chwilę upomną się Rosjanie, Ukraińcy, Serbowie, Grecy i „co my teraz Niemcy z tym zrobimy, jak odpowiemy na te żądania, skoro wybudowaliśmy pomnik Polakom?”

A.O.:Owszem, ale czy tutaj jednak nie dotykamy zasadniczej kwestii statusu Polaków w czasie okupacji niemieckiej? Polska pamięć wynikająca z historii wskazuje, że też byliśmy narodem w taki czy inny sposób skazanym, jeżeli nie na zagładę, to na częściową zagładę i sprowadzenie do stanu niewolniczego.

J.L.: Tak, przyznam, że ja też tu polemizuję z różnymi historykami, dlatego że po tym, co Niemcy robili w trakcie okupacji w Generalnej Guberni czy na ziemiach wcielonych, faktycznie możemy domniemywać, że Polacy również byli narodem – podobnie jak Żydzi – w drugiej kolejności skazanym na zagładę. Problem jest w tym, że nie mamy na to bezpośrednich dowodów w dokumentach. Jako historyk, znając dobrze niemieckie dokumenty, nie mogę z całą pewnością powiedzieć, że tak było, ale nie mogę też temu zaprzeczyć.

A.O.:Po co nam dokumenty, skoro mamy dowód ze zbrodni? Skala niemieckich zbrodni wobec Polaków była porażająca i obejmowała wszystkie warstwy społeczeństwa.

J.L.: Oczywiście, zresztą argument o skali zbrodni podkreślali też inicjatorzy budowy pomnika. Przypominali, że w Polsce zginął co szósty albo co piąty obywatel. Drugi argument inicjatorów budowy tego pomnika był taki, że metody stosowane wobec narodu polskiego były wyjątkowo okrutne i trwały od pierwszego dnia wojny. Podczas tej dyskusji padały bardzo ostre opinie. Bardzo cieszyłam się wtedy, obserwując niemiecką debatę, zwłaszcza że brali w niej udział ludzie o znanych nazwiskach, m.in. Rita Süssmuth, Wolfgang Thierse, Gesine Schwan, Götz Ali, Dieter Bingen, Stefan Troebst czy inicjator idei budowy pomnika Florian Mausbach. Powstało wtedy wiele ważnych tekstów, raczej nie naukowych tylko właśnie popularnych, publicystycznych, które w bardzo realistyczny sposób i w mocnych słowach opisywały niemiecką okupację w Polsce. Więc myślę, że ta dyskusja też była jakąś wartością dodaną.

A.O.: Czy pani zdaniem ta „tymczasowość” okaże się-jak często bywa z rozwiązaniami tymczasowymi, nie tylko w Niemczech-efektem ostatecznym? Czy też rzeczywiście w pewnym momencie powstanie w tym miejscu właściwy pomnik?

J.L.: Odpowiem tak — te młyny mielą powoli, bardzo. W Niemczech proces podejmowania takich decyzji jest skrajnie deliberatywny. Ta tymczasowość, jeśli się zmieni to nie wcześniej niż za 2-3 lata. Pytanie, czy pomnikiem będzie kamień, pozostaje otwarte. Oczywiście koncepcja zakłada jeszcze powstanie Domu Spotkań, to mają być przecież projekty połączone. Warto jednak zaznaczyć, że atmosfera nie jest sprzyjająca, mamy ważniejsze sprawy, które się dzieją – wojnę w Ukrainie, zmianę rządów w Niemczech. Wiele spraw wydaje się ważniejszych. Niemcy są dość racjonalni i łatwo pewne rzeczy hierarchizują i odsuwają. Pytanie, które może okazać się decydujące – to jak bardzo wzrosło w Niemczech propolskie lobby. Uważam, że my w Polsce nie wykorzystujemy tego, jak najbardziej istniejącego w Niemczech potencjału.

Dziękuję za rozmowę.

Dr hab. Joanna Lubecka zajmuje się historią III Rzeszy i zbrodni niemieckich w okupowanej Polsce oraz niemiecką pamięcią historyczną. Jest autorką m.in. książki „Niemiecki zbrodniarz przed polskim sądem. Krakowskie procesy przed Najwyższym Trybunałem Narodowym” (IPN, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2021). Na łamach Rocznika Polsko-Niemieckiego opublikowała artykuł „Wokół Polen-Denkmal. Rozbieżności w polskiej i niemieckiej pamięci o ofiarach II wojny światowej” (nr.31/2023 r.)

26.06.2025

Czytaj dalej

Polska oczekuje od Niemiec odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy – rozmowa z profesorem Krzysztofem Miszczakiem

W Berlinie po siedmiu latach przerwy wróciło Forum Polsko – Niemieckie. O agendzie Forum w perspektywie wzajemnych relacji i sytuacji międzynarodowej rozmawialiśmy przed rozpoczęciem spotkania z profesorem Krzysztofem Miszczakiem, kierownikiem Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych SGH i wielokrotnym uczestnikiem polsko-niemieckich negocjacji na najwyższym szczeblu. Profesor Krzysztof Miszczak był współorganizatorem poprzedniej edycji Forum.

 

Antoni Opaliński: Panie Profesorze, po siedmiu latach przerwy w Berlinie odbędą się rozmowy w formacie Forum Polsko-Niemieckiego. Dzieje się to szczególnym momencie, tuż po wyborach prezydenckich w Polsce ale też niedługo po rozpoczęciu pracy przez nowy rząd w Niemczech. Jaka agenda powinna pojawić się na forum i jak na te rozmowy wpłynie nowa sytuacja polityczna?

Prof. Krzysztof Miszczak: Forum Polsko-Niemieckie wraca po siedmiu latach przerwy, ale to jest bardzo stara struktura. Ona powstała w 1976 roku po traktacie Polska-Republika Federalna Niemiec z 1970, głównym elementem rozmów było wtedy pytanie o pojednanie, sama możliwość rozmowy. Dzisiaj wiadomo, że najważniejsze są sprawy aktualne. Polska Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej przedstawiła pewną koncepcję obronności Europy. I to właśnie bezpieczeństwo w Europie będzie głównym tematem Forum.

A.O.: Jaki będzie wpływ zmienionej sytuacji politycznej w Polsce na rozmowy podczas Forum?

K.M.: Jeżeli chodzi o politykę bezpieczeństwa, zwłaszcza o zbrojenia , polityka koalicji rządzącej jest kontynuacją polityki PiS-u. Dlatego uważam, że nowy prezydent nie podważy tego wszystkiego, co było do tej pory stworzone. Bardzo ważny jest w tym element europejskości – jak zrobić to, żeby nie ograniczyć stosunków transatlantyckich, a podnieść rangę obronności Europy. To jest cel polskiej polityki i to prawdopodobnie będzie poruszone na forum. W tej sprawie Polska potrzebuje oczywiście wsparcia. Bez Niemiec takiej polityki nie będzie. Po ostatnich postanowieniach nowego rządu niemieckiego wydaje się, że Niemcy mają znów ambicję odgrywania fundamentalnej roli na kontynencie europejskim. To wymaga rozwijania gospodarczych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Słyszymy np. o planach ze strony Volkswagena dużych inwestycji w produkcję w USA – to jest zdecydowanie korzystne dla administracji amerykańskiej.

A.O.:  Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest jednak utrzymanie wspólnoty atlantyckiej w sprawach wojskowych.

K.M.: Polska sytuacja jest – bez względu na to jaka opcja rządzi – dosyć niekorzystna ze względu na niepewność polityki bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych w stosunku do kontynentu europejskiego. Jest to również niepewność w sprawie stosunku do Polski, bo my nie wiemy co Amerykanie zrobią.

A.O.: Jak ewentualne zmiany obecności wojskowej USA w Europie wpłynęłyby na politykę bezpieczeństwa krajów Europejskich?

K.M.: Niemcy, tak jak powiedziałem, prowadzą w tej chwili bardzo aktywne rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. Jeżeli Amerykanie zredukują swoją aktywność w sprawach bezpieczeństwa na kontynencie europejskim to wtedy rola Niemiec pójdzie w górę. Wydaje mi się, że dziś wraca kwestia niemiecka w Europie, której elementem była też niepewność w stosunku do niemieckiego partnera. No i wtedy mamy problem w Warszawie – bez względu na to czy rządzi prawica czy lewica.

A.O.: Jak ta niepewność wobec przyszłej polityki najważniejszych partnerów powinna przełożyć się na polską agendę podczas Forum?

K.M.: Na pewno Forum powinno się zająć się tym jaka będzie polityka po zakończeniu konfliktu na wschodzie, jaką rolę będą w tym zakończeniu odgrywały polskie i niemieckie elity.
Zauważmy to, że obecny rząd konsolidował politykę bezpieczeństwa, zawierając bilateralne układy z państwami europejskimi z Wielką Brytanią, Szwecją, Francją. Tymczasem nie mamy aktualnego traktatu polsko-niemieckiego.

A.O.: Dlaczego potrzebny jest nowy traktat w miejsce tego podpisanego w 1991?

K.M.: Przede wszystkim nie mamy traktatu bezpieczeństwa z Niemcami. Potrzebujemy „klauzuli wzajemnej pomocy” ze strony Niemiec. Bezpieczeństwo Polski powinno zostać uznane za element racji stanu Niemiec. Forum powinno się tym zająć, żeby opracować wizję przyszłości bezpieczeństwa opartego na prawdziwym partnerstwie.

Ja negocjowałem dodatkowy mały traktat z roku 2011 roku, ponieważ ten stary nie był wypełniany i do tej pory nie jest wypełniany, ani jeden ani drugi. Trzeba się zastanowić – piłka leży po stronie niemieckiej – jak Niemcy powinni dzisiaj zareagować jako odpowiedzialne państwo, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo w Europie w nowej konstelacji geopolitycznej. Zmiana konstelacji architektury bezpieczeństwa na kontynencie europejskim i nowa rola Niemiec w tej konstelacji interesów – to jest ważne dla każdego rządu Polski.
Pytanie, które dla mnie najważniejsze: co Niemcy mogą dzisiaj Polsce naprawdę nowego zaoferować? Do tej pory nie wypełniają traktatowych ustaleń. Więc dlaczego mam mieć zaufanie do strony niemieckiej w tym wymiarze? Musi zostać zaproponowana przez stronę niemiecką pewna lojalność.

A.O.: Jakie rzeczy nie są wypełniane, jeśli chodzi o dotychczasowe zobowiązania?

K.M.: Ja sam negocjowałem prawa dla Polaków w Niemczech. Nauka języka polskiego jako ojczystego – to nie zostało zrealizowane. No i oczywiście pomnik polskich ofiar Trzeciej Rzeszy, który jest bardzo ważny dla stosunków polsko-niemieckich. Niemcy ciągle mówią, deklarują coś, ale nic z tego nie realizują.

I dlatego uważam, że w sytuacji polsko-niemieckiej jest ograniczona lojalność. Niemcy nie wypełniają zasadniczych zobowiązań. Jeżeli tego nie zrobią, to nie powstanie żaden nowy traktat polsko-niemiecki.

A.O.:  Jak sprawa dotychczasowego bilansu „Zeitenwende” w polityce bezpieczeństwa wpływa na relacje polsko-niemieckie?

K.M.: To jest też moje pytanie – jak można zabezpieczyć bezpieczeństwo Polski z tak słabą armią niemiecką, nie wypełniającą nawet elementarnych żądań NATO? Proces będzie trwał długo, a my nie mamy czasu ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę. Jest jeszcze jeden bardzo ważny element: tak naprawdę nie wiemy, bo Ameryka się nie zdefiniowała do tej pory, w jakim kierunku pójdzie polityka USA w stosunku do tego regionu, i jaką rolę Europa będzie odgrywać w tym nowym układzie?

Jeszcze raz podkreślam, polski interes jest w utrzymaniu silnych relacji transatlantyckich z silną prezencją Polski jako państwa odpowiedzialnego za bezpieczeństwo kontynentu. I to się nie zmieni przy obu opcjach politycznych w Polsce. Więc Polska musi się zbroić. Musi się zbroić maksymalnie możliwie, najważniejsza jest siła militarna państwa polskiego. To jest też zabezpieczenie głębi interesów bezpieczeństwa Niemiec w Europie Środkowo-Wschodniej bo Polska jest bastionem jako najsilniejsze państwo w na flance wschodniej. Niemcy budują tą brygadę do 2027 roku na Litwie – 5000 tysięcy żołnierzy – ale to jest wszystko za mało.

Oczywiście te najnowsze ustalenia na forum unijnym idą w dobrym kierunku i to jest sukces polskiej polityki bezpieczeństwa. Plan „ReArm Europe”, program pożyczek „SAFE” czy Biała Księga w sprawie obronności unijnej , to jest w naszym interesie.

A.O.: Jakie miejsce w agendzie wzajemnych relacji powinna zajmować pomoc dla Ukrainy?

K.M.: Dalsza, konsekwentna pomoc dla Ukrainy stanowi wspólny, europejski interes Polski i Niemiec.

A.O.: A jak powinna dalej przebiegać rozmowa w sprawie reparacji? Niemcy mówią, że sprawa jest zamknięta.

K.M.: Dla Polski sprawa ta nigdy nie będzie nieaktualna. Bez względu na to, jaki rząd jest w Warszawie. Reparacji w wymiarze międzynarodowym nie będzie bo wtedy włączyłby się inne państwa. Ale są jeszcze inne możliwości. Możemy mówić o odszkodowaniach czy o zadośćuczynieniu, istnieją różne pojęcia. Żyje jeszcze bardzo dużo Polaków którzy byli w obozach koncentracyjnych. Nie mają opieki zdrowotnej, nie mogą się leczyć, nie mogą nigdzie wyjeżdżać. Mają rodziny. Pamiętajmy o tym, że Niemcy płacą odszkodowania dla potomków osób poszkodowanych w czasie II wojny światowej. Dlaczego tego nie można w Polsce zastosować? Mówienie, że to jest problem moralny a nie prawny, to jest dla mnie za mało.

Nie będzie żadnej normalizacji stosunków polsko-niemieckich, jeżeli ten problem nie zostanie uregulowany. Dlatego ja proponowałem, żeby ten nowy traktat miał 2-3 punkty dotyczące tylko i wyłącznie kwestii reparacji, odszkodowań i zadośćuczynienia. Uważam, że to jest stanowisko absolutnie istotne dla wszystkich opcji politycznych w kraju. Zresztą została uchwalona wspólna deklaracja na ten temat w Sejmie. Niemcy muszą poczuć się odpowiedzialni za to, ale nie odpowiedzialni według ich definicji, tylko odpowiedzialni w wymiarze prawa międzynarodowego, w wymiarze odpowiedzialności, moralności, lojalności. Taka jest prawda. I nic więcej, prawdy nie należy tuszować, bo tuszowanie prawdy w stosunkach międzynarodowych prowadzi do różnych tragedii, niezrozumienia sytuacji drugiego partnera. Wyczyścić przeszłość, budować wspólną przyszłość.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Antoni Opaliński

03.06.2025 r.

Czytaj dalej

Barometr Integracyjny: 70 proc. ankietowanych Austriaków krytycznie ocenia integrację migrantów

Olga Doleśniak-Harczuk, Antoni Opaliński

Brak dostatecznej znajomości języka niemieckiego, stosunek do kobiet, polityczny islam i nadużywanie systemu socjalnego to zdaniem Austriaków cztery kluczowe wyzwania dla współżycia z uchodźcami i imigrantami. Tak wynika z najnowszego Barometru Integracyjnego przeprowadzonego na zlecenie Austriackiego Fundusz na rzecz Integracji (ÖIF) przez Instytut Badania Opinii Publicznej Petera Hajeka.

 

Barometry Integracyjne monitorujące nastroje społeczne w Austrii wobec zjawiska imigracji ukazują się od 2015 roku. Aktualny raport obrazuje stan tych nastrojów na maj 2025 r. Badania opinii publicznej na użytek Barometru są reprezentatywne i przeprowadza się je na grupie tysiąca obywateli Austrii powyżej szesnastego roku życia.

Jak wynika z tegorocznego raportu, siedmiu na dziesięciu Austriaków uważa, że państwo nie radzi sobie z napływem uchodźców i osób występujących o azyl a 70 proc. ankietowanych ma krytyczne zdanie na temat integracji imigrantów w austriackim społeczeństwie. Przy czym warto zaznaczyć, że respondenci inaczej podchodzą do współżycia społecznego z uchodźcami z Ukrainy, w przypadku których oceny bardzo dobre i dobre wynoszą łącznie 54 proc., a inaczej do koegzystencji z imigrantami i uchodźcami muzułmańskimi – tu negatywne oceny wystawiło aż 68 proc. ankietowanych. Tylko 23 proc. oceniło współżycie z tą grupą pozytywnie.

Respondenci zapytani o ocenę swoich relacji z imigrantami i uchodźcami w zależności od miejsca, w którym do nich dochodzi, najbardziej pozytywnie odnieśli się do kontaktów w środowisku pracy (55 proc. łącznie uznało je za „dobre” lub „bardzo dobre”), a najbardziej negatywnie do współżycia w miejscach publicznych, na placach i ulicach (68 proc. łącznie uznało je za „mniej dobre” lub „niedobre”). Większości respondentów negatywnie oceniło też współżycie w obrębie osiedla (62 proc. ocen negatywnych) i w szkołach (65 proc. ocen negatywnych) zaś tyle samo ocen negatywnych i pozytywnych podano w odniesieniu do kontaktów w sklepach i na zakupach (po 47 proc.).

70 proc. ankietowanych „raczej źle” lub „bardzo źle” oceniło, to jak państwo, radzi sobie z napływem uchodźców i osób wnioskujących o azyl. Tylko 25 proc. respondentów wyraziło się na ten temat pozytywnie. Jak podkreślają autorzy badania, bardziej krytyczny stosunek do tego tematu wykazywali ankietowani z niższym wykształceniem i mniej zarabiający, osoby w średnim i starszym wieku, robotnicy oraz niewierzący. Bardziej pesymistyczni okazali się również respondenci, którzy w ostatnich latach doświadczyli osobistego spadku poczucia bezpieczeństwa. Bardziej pozytywnie do kwestii radzenia sobie aparatu państwa z napływem uchodźców odniosły się osoby poniżej 30 roku życia, z wykształceniem wyższym i przychylnie nastawione do imigracji jako takiej.

Na pytanie „jak postępowała integracja uchodźców w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy”, 42 proc. respondentów odpowiedziało, że „wyzwania wzrosły”, tyle samo stwierdziło, że „pozostały one bez zmian”. 88 procent respondentów opowiada się ponadto za tym, aby zobowiązać uchodźców do przyswojenia sobie podstaw języka niemieckiego w określonych terminach. 9 na 10 ankietowanych jest za sankcjonowaniem niedotrzymania tych terminów np. poprzez zredukowanie świadczeń socjalnych.

Szerokie uznanie wśród ankietowanych znajdują również takie regulacje jak prawo do zawierania małżeństw wyłącznie dla osób pełnoletnich (85%) czy zakaz noszenia chust w szkołach dla dziewcząt poniżej 14 roku życia (74%). Tymczasowe zawieszenie łączenia rodzin imigrantów przebywających w Austrii spotkało się z pozytywną reakcją 56 proc. respondentów. Grupa ta jest również za tym by restrykcja ta została w mocy „tak długo, jak to będzie możliwe”. Co czwarty ankietowany jest zaś zdania, że łączenie rodzin powinno być zawieszone na krótki czas, „dopóki będzie to konieczne”. Tylko 9 proc. ankietowanych w ogóle sprzeciwiło się zawieszeniu łączenia rodzin.

Jak podkreślili autorzy badania, w przypadku pytania o łączenie rodzin odpowiedzi były wyraźnie uzależnione od pochodzenia danego respondenta i jego historii rodzinnej. Podczas gdy 57 proc. respondentów niedeklarujących pochodzenia migracyjnego chciałoby zawieszenia łączenia rodzin na „tak długo, jak będzie to konieczne”, to już w grupie tych, którzy mają historię migracyjną za taką opcją opowiada się 37 proc. ,drugie 37 proc. chciałoby jak najdłuższego wstrzymania tej procedury a 12% sprzeciwia się zawieszeniu łączenia rodzin jako takiemu.

Za największy problem w codziennym współżyciu z imigrantami i uchodźcami większość ankietowanych (57 proc.) uznało brak znajomości języka niemieckiego. Na drugim miejscu w rankingu problemów uplasował się ex aequo: stosunek imigrantów i uchodźców do kobiet (56 proc.), kwestia politycznego islamu i radykalizacji (56 proc.) oraz nadużywanie systemu socjalnego państwa (56 proc.).
64 proc. uczestników badania podało, że „często martwi się kwestią integracji uchodźców i imigrantów”, 62 proc. ma obawy przez rozpowszechnianiem się politycznego islamu a 56 proc. boi się konfliktów między poszczególnymi grupami imigrantów. 49 proc. przyznało, że coraz częściej obawia się powtórki z 2015 roku i fali uchodźczej.

Jak podsumowali autorzy raportu, od czasu ostatniego badania w listopadzie 2024 r. Austriacy z coraz większym niepokojem patrzą na rozwój sytuacji gospodarczej, na rosnącą inflację, obciążenia finansowe czy niedostatki systemu opieki zdrowotnej. Z kolei obawy związane ze zmianami klimatu spadły do najniższego poziomu od 2019 roku.

 

23.06.2025

Źródło:

https://www.integrationsfonds.at/newsbeitrag/integrationsbarometer-9-von-10-oesterreicher-innen-fuer-verbindliche-integration-und-kuerzung-von-sozialhilfe-mindestsicherung-bei-verstoessen-25860/

 

Czytaj dalej