Kalendarium – Wydarzenia

Sondaż: Dwie trzecie Niemców za zwiększeniem wydatków na obronę; Boris Pistorius prowadzi w rankingu najbardziej lubianych polityków

Olga Doleśniak-Harczuk

Jak wynika z ostatniego „Barometru Politycznego”, sondażu przeprowadzanego regularnie na zlecenie ZDF przez Mannheimer Forschungsgruppe Wahlen, prawie dwie trzecie Niemców popiera znaczne zwiększenie wydatków na obronę, tak by Niemcy do 2035 r. (zgodnie z postanowieniem ostatniego szczytu NATO w Hadze) mogły osiągnąć cel 5 proc. rocznie PKB na obronę i bezpieczeństwo.

 

W deklaracji końcowej na szczycie NATO w Hadze 32 państwa członkowskie postanowiły, że do 2035 r. kraje Sojuszu będą rocznie inwestować 5 proc. PKB w obronę i bezpieczeństwo. Niemcy jeszcze przed szczytem zapowiedziały znaczne zwiększenie budżetu obronnego, który już na rok 2025 ma wynieść ponad 86 mld euro (z czego 62,43 mld euro to kwota przewidziana w budżecie a 24,06 mld euro ma pochodzić z tzw. funduszu specjalnego). Jak zapowiedział federalny minister obrony, Boris Pistorius (SPD), w 2026 r. budżet obronny Niemiec ma wzrosnąć do 82,69 mld euro; w 2027 r. ma wynieść 93,35 mld euro; w 2028 r.- 136,48 mld euro, a w 2029 r. – 152,83 mld euro. Projekt budżetu przewiduje poza tym dla niemieckich sił zbrojnych ok. 10 tys. nowych etatów wojskowych i tysiąc cywilnych.

Według „Barometru ZDF” za znacznym zwiększeniem wydatków na obronę opowiedziało się 65 proc. respondentów: 68 proc. w landach zachodnich i 49 proc. w landach wschodnich. 30 proc. ankietowanych było przeciwnych zwiększeniu puli na obronę.
21 proc. ankietowanych uważa, że Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa nadal będą gwarantować bezpieczeństwo militarne Europie, 73 proc. ma przeciwne zdanie. W związku z tym 90 proc. ankietowanych uważa za istotne, aby europejscy sojusznicy w NATO byli w stanie się obronić nawet bez USA. Dla 9 proc. sprawa ta nie jest istotna.

Ponad połowa ankietowanych uważa ponadto, że zaciągnięcie rekordowego długu na poczet budżetu na 2025 r. jest słuszne w obliczu aktualnych wyzwań. 39 proc. jest odmiennego zdania. Zadłużenie państwa w tym kontekście popiera większość sympatyków CDU/CSU (70 proc.), SPD (66 proc.), Zielonych (76 proc.) i Lewicy (52 proc.), krytycznie zaś ocenia je większość zwolenników AfD (79 proc.), BSW (80 proc.) i FDP (61 proc.).

Badanie przeprowadzono w dn. 24-26.06. na grupie 1.378 uprawnionych do głosowania osób wybranych losowo.
W środę 9 lipca 2025 r. parlament będzie debatował w pierwszym czytaniu nad projektem budżetu dla Federalnego Ministerstwa Obrony. W budżecie na 2025 r. zaplanowano zwiększenie wydatków na zamówienia wojskowe do 8,24 mld euro (2024: 2,75 mld euro). 3,05 mld ma zostać przeznaczona na zakup amunicji (2024: 467,22 mld euro), na okręty i inny sprzęt morski przeznaczono 142,44 mld euro (w 2024 kwota ta była większa i wynosiła 190,65 mln euro), na samoloty i inny sprzęt lotniczy resort zaplanował 363,42 mln euro (2024: 296,63 mln euro) a 1,12 mld euro po raz pierwszy zaplanowano na zakup kołowych pojazdów opancerzonych. Z przewidywanego zastrzyku finansowego w wysokości 24,06 mld euro pochodzącego ze specjalnego funduszu Bundeswehry, 21,64 mld euro zostanie przeznaczone na zamówienia wojskowe.

Budżet przewiduje też środki (łącznie 6,79 mld euro) na konserwację posiadanego sprzętu wojskowego. Z czego 3,44 mld euro ma zostać przeznaczone na konserwację samolotów i sprzętu lotniczego (2024: 3,36 mld euro) a 945,87 mln euro na konserwację okrętów i innego sprzętu morskiego (2024: 1,02 mld euro). Na zakwaterowanie żołnierzy zaplanowano wydatki w wysokości 9,79 mld euro (2024: 7,73 mld euro), z czego 3,55 mld euro na czynsze i wynajem (2024: 2,91 mld euro). „Inwestycje i wydatki na środki budowlane Bundeswehry” mają wzrosnąć z 1,69 mld euro w 2024 roku do 1,91 mld euro.

„Barometr Polityczny” zapytał też ankietowanych o ich stosunek do ewentualnego przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej. 17 proc. opowiedziało się za jej przywróceniem wyłącznie dla mężczyzn, 45 proc. za obowiązkową służbą dla kobiet i mężczyzn a 35 proc. sprzeciwiło się poborowi. Ponad połowa w grupie respondentów przeciwnych służbie wojskowej to osoby w wieku 18-34 lat.

Według badania politykiem cieszącym się największym zaufaniem i sympatią jest nadal Boris Pistorius. Jego średni wynik wynosi 2,1 (politycy są oceniani w skali od +5 do -5). Na drugim miejscu znaleźli się wicekanclerz i współprzewodniczący SPD, Lars Klingbeil (0,6) i szef dyplomacji Johann Wadephul (0,5). Za nim plasuje się Friedrich Merz z wynikiem 0,3. Przy czym pracę nowego kanclerza pozytywnie ocenia 57 proc. ankietowanych a 34 proc. podało, że jest z niej „raczej niezadowolona”. Działania Merza w polityce zagranicznej 63 proc. ankietowanych uznało za „raczej dobre”, 29 proc. za „raczej złe”.

 

01.07.2025

 

https://www.forschungsgruppe.de/Aktuelles/Politbarometer/

Czytaj dalej

Niemcy na dwa lata wstrzymają możliwość łączenia rodzin dla części imigrantów

Olga Doleśniak-Harczuk, Antoni Opaliński

27 czerwca Bundestag większością 444 głosów przyjął rządowy projekt o wstrzymaniu na dwa lata możliwości łączenia rodzin w przypadku imigrantów objętych ochroną uzupełniającą. Taki status mają osoby, które nie spełniają kryteriów uchodźcy zgodnie z Konwencją Genewską, ale z uwagi na zagrożenia, jakie mogą ich spotkać w kraju pochodzenia, są obejmowane częściową ochroną. Decyzja o wstrzymaniu łączenia rodzin była przed piątkowym głosowaniem przedmiotem burzliwej debaty biegłych zaproszonych na publiczne przesłuchanie parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych.

Za przyjęciem projektu o wstrzymaniu łączenia rodzin dla osób objętych ochroną uzupełniającą zagłosowało 202 członków klubu parlamentarnego CDU/CSU, 117 posłów koalicyjnej SPD i 125 posłów AfD. Przeciw było 80 posłów Zielonych, 51 Lewicy oraz dwoje posłów SPD – Demir Hakan i Maja Wallstein.

Pod koniec 2024 r. Niemczech przebywało ok. 381,2 tys. osób objętych ochroną uzupełniającą. Jak wynika z informacji uzyskanych w niemieckim MSZ przez portal Mediendienst-Integration, w pierwszym półroczu 2025 r. (stan na 23.06.2025 r.) wydano 5,8 tys. wiz w celu łączenia rodzin z osobami korzystającymi z ochrony uzupełniającej.

W 2024 roku wydano około 12 tys. takich wiz zaś latach 2018-2024 wydano ich łącznie 58,4 tys., co stanowi ok. 8 proc. wszystkich wiz wydanych przez Niemcy w celu łączenia rodzin cudzoziemców. Ponad 80 procent tych wiz trafiło do bliskich obywateli Syrii.
Krytycznie do wstrzymania programu odniosły się organizacje wspierające uchodźców. Najbardziej prominentna z nich – ProAsyl zapowiedziała analizę podstaw prawnych decyzji i zaskarżenie jej do sądu. Na początku czerwca Sąd Administracyjny w Berlinie pozytywnie rozpatrzył skargę trojga obywateli Somalii, którzy w maju zostali zawróceni we Frankfurcie nad Odrą do Polski. Somalijczycy byli wspierani przez ProAsyl, dziś ubiegają się o azyl w Niemczech i przebywają legalnie w Berlinie.

Sąd uznał, że zawrócenie tych osób na granicy było sprzeczne z prawem unijnym, które w tym przypadku jest nadrzędne względem prawa krajowego. Orzeczenie sądu odebrano jako uderzenie w nową, bardziej restrykcyjną politykę rządu koalicji CDU/CSU-SPD i firmującego ją ministra spraw wewnętrznych, Aleksandra Dobrindta (CSU). W rozmowie z redakcją „RedaktionsNetzwerk Deutschland” dyrektor zarządzający ProAsyl, Karl Kopp stwierdził, że podjęta decyzja narusza zasadę, że prawo nie działa wstecz i daje „fatalny sygnał polityce integracyjnej”.

Wstrzymanie programu łączenia rodzin spotkał się również ze sprzeciwem delegatów na trzydniowy zjazd SPD (27.06-29.06), którzy wystosowali do kierownictwa partii i klubu parlamentarnego żądanie o przywrócenie możliwości łączenia rodzin dla osób objętych ochroną uzupełniającą oraz o odejście od praktyki zawracania imigrantów na granicach i likwidację kontroli granicznych. Delegaci powoływali się przy tym na orzeczenie Sądu Administracyjnego w Berlinie w sprawie trojga Somalijczyków. Postulaty delegatów pokazały rozdźwięk między bazą a kierownictwem partii i to dość poważny biorąc pod uwagę, że zakwestionowano decyzję co dopiero zaakceptowaną przez prawie wszystkich parlamentarzystów SPD.

Różnice zdań w podejściu do kwestii migracyjnych można było zobaczyć również podczas publicznego posiedzenia parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych, która zebrała się w poniedziałek, na cztery dni przed głosowaniem w Bundestagu. Swoje stanowiska zaprezentowało tego dnia dwunastu biegłych, z których każdy dostarczył również swoją pisemną rekomendację dla rządu.

Zdaniem prof. Daniela Thyma z Uniwersytetu w Konstancji (powołanego z polecenia klubu parlamentarnego CDU/CSU) aktualnie osoby objęte ochroną uzupełniającą mogą sprowadzać do Niemiec swoich bliskich nawet wtedy, gdy są bezrobotne i nie mają mieszkania, co skutkuje „łączeniem rodzin do systemów społecznych”. Według Thyma rządowy projekt zapobiegnie takim sytuacjom i stanowi adekwatną odpowiedź na problemy, z jakimi [w kwestiach związanych z polityką imigracyjną] są konfrontowane gminy.
W swojej rekomendacji dla rządu biegły zaznaczył, że z uwagi na fakt, iż koalicja rządowa CDU/CSU-SPD za dwa lata ponownie będzie się musiała ustosunkować do kwestii łączenia rodzin, warto będzie wtedy wziąć pod uwagę indywidualne przypadki i pozwolić na sprowadzenie bliskich imigrantom, którzy mają zapewnione źródła utrzymania i mieszkanie. „W taki sposób uhonoruje się wysiłki na rzecz integracji” – napisał Thym.

Profesor argumentował ponadto, że mimo iż w debacie politycznej „zawieszenie łączenia rodzin jest czasem przedstawiane jako zniesienie fundamentalnej gwarancji, która dawniej była oczywistością”, to „jest to założenie błędne”.

Jak czytamy w jego pisemnym stanowisku:

„Ochrona uzupełniająca została po raz pierwszy wprowadzona na mocy Ustawy o Imigracji, która weszła w życie w dniu 1 stycznia 2005 r., a tym samym antycypowała pierwszą wersję późniejszej dyrektywy w sprawie ustanowienia minimalnych norm dotyczących procedur nadawania i cofania statusu uchodźcy w państwach członkowskich (2005/85/WE), co do której państwa członkowskie w dużej mierze zgodziły się już w tym czasie w Brukseli. Dyrektywa ustanowiła ochronę uzupełniającą dla uchodźców wojennych jednogłośnie (!) decyzją państw członkowskich UE w tamtym czasie, mimo że prawa człowieka zgodnie z ówczesną wykładnią nie czyniły ich obowiązkowymi. W okresie od 2005 r. do lipca 2015 r. osobom korzystającym z ochrony uzupełniającej przyznano możliwość łączenia rodzin jedynie w wyjątkowych przypadkach na warunkach, które w dużej mierze odpowiadają warunkom określonym w art. 23 ust. 1 Ustawy o Pobycie, którego obecny projekt ustawy nie dotyczy. Zasadniczo należało również zapewnić środki do życia całej rodzinie i zapewnić wystarczającą przestrzeń mieszkalną. O ile wiadomo, fakultatywne odstąpienie od tych wymogów wprowadzono dopiero w 2013 r. W tym czasie zastrzeżono również, że małżonkowie nie muszą znać języka niemieckiego na poziomie podstawowym a przybywający do Niemiec małoletni będą mogli łatwiej sprowadzać swoich rodziców. Warunki te w tamtym czasie mogłyby stanowić wzór dla przyszłego nowego rozporządzenia. Późne wprowadzenie łączenie rodzin dla osób korzystających z ochrony uzupełniającej dopiero latem 2015 r., w przededniu kryzysu uchodźczego, pokazuje, jak nieprzygotowana była wówczas [na tego typu rozwiązania] niemiecka polityka. Nieograniczone łączenie rodzin trwało zaledwie dziewięć miesięcy. W dniu 17 marca 2016 r. weszło w życie dwuletnie zawieszenie łączenia rodzin, które dwa lata później zostało przedłużone do sierpnia 2018 r. Następnie wielka koalicja uzgodniła rozwiązanie kwotowe, które obowiązuje do dziś i na podstawie różnych kryteriów selekcji pozwoliło na wprowadzenie limitu do 1000 osób miesięcznie od lata 2018. Kontyngent ten został ostatnio w praktyce prawie wyczerpany, przy czym zdecydowaną większość osób uprawnionych do wnioskowania o łączenie rodzin stanowią obywatele Syrii”.

Fakt, iż to właśnie obywatele Syrii najczęściej ubiegają się o łączenie rodzin nie jest bez znaczenia. Według prof. Thyma, ale i innych ekspertów pozytywnie oceniających rządowy projekt, upadek reżimu Asada w Syrii ułatwi wcielenie nowej (choćby i przewidzianej na dwa lata) regulacji.

Odmienne stanowisko w sprawie wstrzymania programu przedstawił Niemiecki Instytut Praw Człowieka (Deutsches Institut für Menschenrechte). Zdaniem Instytutu, regulacja o zawieszeniu łączenia rodzin z osobami korzystającymi z ochrony uzupełniającej narusza prawo do rodziny chronione przez art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) oraz art. 6 Ustawy Zasadniczej.
Jak dodali autorzy analizy, co prawda zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dwuletni okres oczekiwania [na połączenie z bliskimi] nie musi koniecznie stanowić naruszenia art. 8 EKPC, ale regulacja przewidziana w projekcie ustawy dotyczy jednak przede wszystkim osób, które już od kilku lat i tak są oddzielone od członków rodziny i których separacja miałaby zostać przedłużona o kolejne dwa lata.

Instytut zwrócił ponadto uwagę, że łączenie rodzin jest przeciwieństwem nielegalnej, nieuporządkowanej migracji, ponieważ członkowie rodziny, którzy są uprawnieni do łączenia rodzin, przechodzą przez skomplikowaną procedurę wizową i legalnie wjeżdżają do kraju na podstawie wizy wjazdowej.

„Zawieszenie łączenia rodzin może raczej odwrócić pożądany [przez rząd federalny] skutek: ludzie, w tym kobiety i dzieci, którzy są oddzieleni od najbliższych członków rodziny w Niemczech na czas nieokreślony, mogą próbować dostać się do Niemiec — bez wizy i niebezpiecznymi drogami ucieczki” – napisano w stanowisku przedłożonym komisji.

Z jeszcze innej perspektywy spojrzał na sprawę prof. Hansjörg Huber [powołany z polecenia klubu parlamentarnego AfD] z Uniwersytetu Nauk Stosowanych w Zittau/Görlitz, w którego opinii zawieszenie łączenia rodzin to wyraz „czysto symbolicznej polityki”.
Jak podkreślił biegły, w kontekście dwóch milionów wniosków o azyl, jakie złożono w Niemczech w latach 1990-2024 i faktu, że ponad jeden procent populacji Afganistanu (400 tys. osób) mieszka obecnie w Niemczech, zawieszenie łączenia z 12 tys. osób rocznie „wydaje się czystą symboliką bez żadnego zauważalnego środka zaradczego” .

„W obliczu spodziewanych skutków [wstrzymania łączenia rodzin] projekt ten jest zaledwie kroplą w morzu potrzeb” – ocenił w swoim stanowisku prof. Huber

 

30.06.2025

Żródła:

 

 

https://www.bundestag.de/resource/blob/1094124/21-4-012-I-Stellungnahme-Dr-Ulrich-Vosgerau-Familiennachzug-21-321-21-349.pdf

https://www.politico.eu/wp-content/uploads/2025/06/02/VG-6-L-191-25.pdf

https://www.zeit.de/politik/deutschland/2025-06/spd-parteitag-familiennachzug-subsidiaer-schutzberechtigte

 

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093956/21-4-018-Stellungnahme-Deutsches-Institut-fuer-Menschenrechte-Familiennachzug-21-321.pdf

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093510/21-4-012-A-Stellungnahme-Prof-Dr-Daniel-Thym-Familiennachzug-21-321.pdf

https://www.rnd.de/politik/eingeschraenkter-familiennachzug-koennte-vor-gericht-landen-SGYSIASAGNGL3MBMZLE7V73SJY.html

https://mediendienst-integration.de/artikel/was-bedeutet-ein-stopp-des-familiennachzugs.html

https://www.bundestag.de/resource/blob/1093940/21-4-012-D-Stellungnahme-Prof-Dr-Hansjoerg-Huber-Familiennachzug-21-321.pdf

 

 

 

 

 

 

 

Czytaj dalej

Tymczasowe upamiętnienie polskich ofiar niemieckiej okupacji to odpowiedź na zniecierpliwienie strony polskiej i niemieckich inicjatorów pomnika

 

Rozmowa z dr hab. Joanną Lubecką, historykiem z Uniwersytetu Jana Pawła II i krakowskiego oddziału IPN.

Antoni Opaliński: 16 czerwca w Berlinie odsłonięto 30-tonowy kamień, który opisano jako „tymczasowy” pomnik polskich ofiar reżimu nazistowskiego i zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej. Jaki to ma związek z od wielu lat podnoszoną ideą Polen-Denkmal?

Dr hab. Joanna Lubecka: Moglibyśmy powiedzieć, że ten kamień odpowiada na tę pierwszą ideę. Tylko że ona już wiele razy się zmieniła i od dawna nie mówi już się o samym pomniku, tylko o Domu Spotkań Polsko-Niemieckich lub Centrum Dokumentacji. Patrząc, więc z perspektywy tego, jak ta idea ewoluowała, to ten kamień jej nie odzwierciedla – stąd jego tymczasowość. Myślę, że to tymczasowe upamiętnienie jest odpowiedzią na zniecierpliwienie. I to nawet nie tylko zniecierpliwienie polskiej strony, co przede wszystkim niemieckich inicjatorów idei upamiętnienia polskich ofiar. Dodajmy, że od 2017 roku idea ta przerodziła się w większy projekt.

A.O.:A jednak jest pewna różnica między pomnikiem, figuratywnym bądź abstrakcyjnym, ale mającym formę rzeźby a jakimś nawet najbardziej godnym budynkiem. To pomniki tworzą historyczną substancję miasta. Skąd bierze się sprzeciw wobec projektu „zwykłego” pomnika?

J.L.: Zgodnie z koncepcją przy Domu Spotkań ma stanąć również pomnik. Sam budynek, powiedzmy sobie szczerze, nie jest żadnym upamiętnieniem. Koncepcje poszły jednak w dwóch kierunkach. Po pierwsze w kierunku upamiętnienia polskich ofiar w formie pomnika, po drugie – w kierunku Domu Spotkań i Centrum Dokumentacji. Tutaj oczywiście powstało mnóstwo kontrowersji, dlatego że koncepcji, jak ma wyglądać to miejsce, jest wiele. Im bardziej ten projekt odsuwano w czasie, tym stawał się większy.

Wydaje mi się, że rozszerzenie koncepcji poza sam okres II wojny światowej jest złym pomysłem, ponieważ rozwadnia ideę. Nie chodziło przecież o to, żeby pokazać całą historię polsko-niemiecką, tylko żeby wypełnić lukę, totalnie białą plamę kompletnej niewiedzy Niemców o polskich ofiarach II wojny światowej. I pomnik byłby takim miejscem jak ten upamiętniający wymordowanych Żydów Europy, pod którym znajduje się zresztą podziemna izba pamięci. Patrząc, z tej perspektywy upamiętnienie polskich ofiar w ten właśnie sposób, byłoby fenomenem. Każdy, kto zna Berlin, wie, że w stolicy Niemiec poza pomnikiem Holokaustu i Sinti i Roma nie ma innych „narodowych” upamiętniających ofiary.

A.O.: Skąd w Niemczech biorą się opinie, wspominane zresztą przez Panią w artykule na łamach Rocznika Polsko-Niemieckiego (nr 31/2023 r.), w których ewentualne upamiętnienie Polaków traktuje się jako „nacjonalizację” pamięci albo wręcz umniejszenie znaczenia Holocaustu. Z polskiego punktu widzenia takie głosy brzmią osobliwie albo wręcz absurdalnie.

J.L.: To wynika z innej trochę narracji, z innego, niemieckiego podejścia. Peter Oliver Loew, szef Instytutu Polskiego w Darmstadt, zapytał kiedyś, poirytowany dyskusją o pomniku, czy ktoś w ogóle próbował zrozumieć Polaków. Ta dyskusja jest w dużej mierze wewnątrzniemiecka, bo to była inicjatywa czysto niemiecka, choć oczywiście w Polsce już Władysław Bartoszewski mówił o konieczności budowy takiego pomnika. I faktycznie w Niemczech jest zupełnie inna „kultura pamięci”. Niemcy mówią o „pamięci integrującej”. Przyznam szczerze, że ja w ogóle nie bardzo wiem, co to znaczy. Bo jak możemy opowiadać historię, która z natury jest historią rywalizacji politycznej narodów? Wszystko jedno, co będziemy dzisiaj mówić, historia jest historią narodów. Myślę, że my Polacy, ja również jako historyk, jako ktoś, kto zajmuje się Niemcami od wielu, wielu lat, też mamy problem z takim podejściem.

A.O.:Znany historyk, Stephan Lehnstaedt wskazuje, że większość polskich ofiar została już upamiętniona przez berliński pomnik Holokaustu. Z drugiej strony ten sam badacz twierdzi, że oddzielne upamiętnienie Polaków to sztuczne dzielenie ofiar, a nawet „utrzymanie nazistowskiej myśli rasowej”. Skoro takie sądy formułuje wytrawny historyk, znawca dziejów II wojny światowej i okupacji niemieckiej w Polsce, to trudno się chyba dziwić, że szersze kręgi niemieckiego społeczeństwa nie rozumieją polskiej perspektywy?

J.L.: Stephan Lehnstaedt świetnie zna historię Polski. Jak najbardziej zaliczam go do propolskiego lobby w Niemczech. Natomiast nie mogę się zgodzić z poglądem, że jeżeli zbudujemy Polakom pomnik, to oznacza, że wchodzimy w narrację nazistowską, że skoro mówimy o narodach, to jest myślenie nazistowskie. Nie, to jest myślenie, które było obecne w Europie, odkąd powstały narody. Oczywiście ja w tych niemieckich dyskusjach rozumiem jeden argument, nie historyczny, tylko zupełnie polityczny i pragmatyczny. Taki, że jeżeli Polakom wybuduje się pomnik, to być może za chwilę upomną się Rosjanie, Ukraińcy, Serbowie, Grecy i „co my teraz Niemcy z tym zrobimy, jak odpowiemy na te żądania, skoro wybudowaliśmy pomnik Polakom?”

A.O.:Owszem, ale czy tutaj jednak nie dotykamy zasadniczej kwestii statusu Polaków w czasie okupacji niemieckiej? Polska pamięć wynikająca z historii wskazuje, że też byliśmy narodem w taki czy inny sposób skazanym, jeżeli nie na zagładę, to na częściową zagładę i sprowadzenie do stanu niewolniczego.

J.L.: Tak, przyznam, że ja też tu polemizuję z różnymi historykami, dlatego że po tym, co Niemcy robili w trakcie okupacji w Generalnej Guberni czy na ziemiach wcielonych, faktycznie możemy domniemywać, że Polacy również byli narodem – podobnie jak Żydzi – w drugiej kolejności skazanym na zagładę. Problem jest w tym, że nie mamy na to bezpośrednich dowodów w dokumentach. Jako historyk, znając dobrze niemieckie dokumenty, nie mogę z całą pewnością powiedzieć, że tak było, ale nie mogę też temu zaprzeczyć.

A.O.:Po co nam dokumenty, skoro mamy dowód ze zbrodni? Skala niemieckich zbrodni wobec Polaków była porażająca i obejmowała wszystkie warstwy społeczeństwa.

J.L.: Oczywiście, zresztą argument o skali zbrodni podkreślali też inicjatorzy budowy pomnika. Przypominali, że w Polsce zginął co szósty albo co piąty obywatel. Drugi argument inicjatorów budowy tego pomnika był taki, że metody stosowane wobec narodu polskiego były wyjątkowo okrutne i trwały od pierwszego dnia wojny. Podczas tej dyskusji padały bardzo ostre opinie. Bardzo cieszyłam się wtedy, obserwując niemiecką debatę, zwłaszcza że brali w niej udział ludzie o znanych nazwiskach, m.in. Rita Süssmuth, Wolfgang Thierse, Gesine Schwan, Götz Ali, Dieter Bingen, Stefan Troebst czy inicjator idei budowy pomnika Florian Mausbach. Powstało wtedy wiele ważnych tekstów, raczej nie naukowych tylko właśnie popularnych, publicystycznych, które w bardzo realistyczny sposób i w mocnych słowach opisywały niemiecką okupację w Polsce. Więc myślę, że ta dyskusja też była jakąś wartością dodaną.

A.O.: Czy pani zdaniem ta „tymczasowość” okaże się-jak często bywa z rozwiązaniami tymczasowymi, nie tylko w Niemczech-efektem ostatecznym? Czy też rzeczywiście w pewnym momencie powstanie w tym miejscu właściwy pomnik?

J.L.: Odpowiem tak — te młyny mielą powoli, bardzo. W Niemczech proces podejmowania takich decyzji jest skrajnie deliberatywny. Ta tymczasowość, jeśli się zmieni to nie wcześniej niż za 2-3 lata. Pytanie, czy pomnikiem będzie kamień, pozostaje otwarte. Oczywiście koncepcja zakłada jeszcze powstanie Domu Spotkań, to mają być przecież projekty połączone. Warto jednak zaznaczyć, że atmosfera nie jest sprzyjająca, mamy ważniejsze sprawy, które się dzieją – wojnę w Ukrainie, zmianę rządów w Niemczech. Wiele spraw wydaje się ważniejszych. Niemcy są dość racjonalni i łatwo pewne rzeczy hierarchizują i odsuwają. Pytanie, które może okazać się decydujące – to jak bardzo wzrosło w Niemczech propolskie lobby. Uważam, że my w Polsce nie wykorzystujemy tego, jak najbardziej istniejącego w Niemczech potencjału.

Dziękuję za rozmowę.

Dr hab. Joanna Lubecka zajmuje się historią III Rzeszy i zbrodni niemieckich w okupowanej Polsce oraz niemiecką pamięcią historyczną. Jest autorką m.in. książki „Niemiecki zbrodniarz przed polskim sądem. Krakowskie procesy przed Najwyższym Trybunałem Narodowym” (IPN, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2021). Na łamach Rocznika Polsko-Niemieckiego opublikowała artykuł „Wokół Polen-Denkmal. Rozbieżności w polskiej i niemieckiej pamięci o ofiarach II wojny światowej” (nr.31/2023 r.)

26.06.2025

Czytaj dalej

Polska oczekuje od Niemiec odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy – rozmowa z profesorem Krzysztofem Miszczakiem

W Berlinie po siedmiu latach przerwy wróciło Forum Polsko – Niemieckie. O agendzie Forum w perspektywie wzajemnych relacji i sytuacji międzynarodowej rozmawialiśmy przed rozpoczęciem spotkania z profesorem Krzysztofem Miszczakiem, kierownikiem Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych SGH i wielokrotnym uczestnikiem polsko-niemieckich negocjacji na najwyższym szczeblu. Profesor Krzysztof Miszczak był współorganizatorem poprzedniej edycji Forum.

 

Antoni Opaliński: Panie Profesorze, po siedmiu latach przerwy w Berlinie odbędą się rozmowy w formacie Forum Polsko-Niemieckiego. Dzieje się to szczególnym momencie, tuż po wyborach prezydenckich w Polsce ale też niedługo po rozpoczęciu pracy przez nowy rząd w Niemczech. Jaka agenda powinna pojawić się na forum i jak na te rozmowy wpłynie nowa sytuacja polityczna?

Prof. Krzysztof Miszczak: Forum Polsko-Niemieckie wraca po siedmiu latach przerwy, ale to jest bardzo stara struktura. Ona powstała w 1976 roku po traktacie Polska-Republika Federalna Niemiec z 1970, głównym elementem rozmów było wtedy pytanie o pojednanie, sama możliwość rozmowy. Dzisiaj wiadomo, że najważniejsze są sprawy aktualne. Polska Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej przedstawiła pewną koncepcję obronności Europy. I to właśnie bezpieczeństwo w Europie będzie głównym tematem Forum.

A.O.: Jaki będzie wpływ zmienionej sytuacji politycznej w Polsce na rozmowy podczas Forum?

K.M.: Jeżeli chodzi o politykę bezpieczeństwa, zwłaszcza o zbrojenia , polityka koalicji rządzącej jest kontynuacją polityki PiS-u. Dlatego uważam, że nowy prezydent nie podważy tego wszystkiego, co było do tej pory stworzone. Bardzo ważny jest w tym element europejskości – jak zrobić to, żeby nie ograniczyć stosunków transatlantyckich, a podnieść rangę obronności Europy. To jest cel polskiej polityki i to prawdopodobnie będzie poruszone na forum. W tej sprawie Polska potrzebuje oczywiście wsparcia. Bez Niemiec takiej polityki nie będzie. Po ostatnich postanowieniach nowego rządu niemieckiego wydaje się, że Niemcy mają znów ambicję odgrywania fundamentalnej roli na kontynencie europejskim. To wymaga rozwijania gospodarczych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Słyszymy np. o planach ze strony Volkswagena dużych inwestycji w produkcję w USA – to jest zdecydowanie korzystne dla administracji amerykańskiej.

A.O.:  Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest jednak utrzymanie wspólnoty atlantyckiej w sprawach wojskowych.

K.M.: Polska sytuacja jest – bez względu na to jaka opcja rządzi – dosyć niekorzystna ze względu na niepewność polityki bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych w stosunku do kontynentu europejskiego. Jest to również niepewność w sprawie stosunku do Polski, bo my nie wiemy co Amerykanie zrobią.

A.O.: Jak ewentualne zmiany obecności wojskowej USA w Europie wpłynęłyby na politykę bezpieczeństwa krajów Europejskich?

K.M.: Niemcy, tak jak powiedziałem, prowadzą w tej chwili bardzo aktywne rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. Jeżeli Amerykanie zredukują swoją aktywność w sprawach bezpieczeństwa na kontynencie europejskim to wtedy rola Niemiec pójdzie w górę. Wydaje mi się, że dziś wraca kwestia niemiecka w Europie, której elementem była też niepewność w stosunku do niemieckiego partnera. No i wtedy mamy problem w Warszawie – bez względu na to czy rządzi prawica czy lewica.

A.O.: Jak ta niepewność wobec przyszłej polityki najważniejszych partnerów powinna przełożyć się na polską agendę podczas Forum?

K.M.: Na pewno Forum powinno się zająć się tym jaka będzie polityka po zakończeniu konfliktu na wschodzie, jaką rolę będą w tym zakończeniu odgrywały polskie i niemieckie elity.
Zauważmy to, że obecny rząd konsolidował politykę bezpieczeństwa, zawierając bilateralne układy z państwami europejskimi z Wielką Brytanią, Szwecją, Francją. Tymczasem nie mamy aktualnego traktatu polsko-niemieckiego.

A.O.: Dlaczego potrzebny jest nowy traktat w miejsce tego podpisanego w 1991?

K.M.: Przede wszystkim nie mamy traktatu bezpieczeństwa z Niemcami. Potrzebujemy „klauzuli wzajemnej pomocy” ze strony Niemiec. Bezpieczeństwo Polski powinno zostać uznane za element racji stanu Niemiec. Forum powinno się tym zająć, żeby opracować wizję przyszłości bezpieczeństwa opartego na prawdziwym partnerstwie.

Ja negocjowałem dodatkowy mały traktat z roku 2011 roku, ponieważ ten stary nie był wypełniany i do tej pory nie jest wypełniany, ani jeden ani drugi. Trzeba się zastanowić – piłka leży po stronie niemieckiej – jak Niemcy powinni dzisiaj zareagować jako odpowiedzialne państwo, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo w Europie w nowej konstelacji geopolitycznej. Zmiana konstelacji architektury bezpieczeństwa na kontynencie europejskim i nowa rola Niemiec w tej konstelacji interesów – to jest ważne dla każdego rządu Polski.
Pytanie, które dla mnie najważniejsze: co Niemcy mogą dzisiaj Polsce naprawdę nowego zaoferować? Do tej pory nie wypełniają traktatowych ustaleń. Więc dlaczego mam mieć zaufanie do strony niemieckiej w tym wymiarze? Musi zostać zaproponowana przez stronę niemiecką pewna lojalność.

A.O.: Jakie rzeczy nie są wypełniane, jeśli chodzi o dotychczasowe zobowiązania?

K.M.: Ja sam negocjowałem prawa dla Polaków w Niemczech. Nauka języka polskiego jako ojczystego – to nie zostało zrealizowane. No i oczywiście pomnik polskich ofiar Trzeciej Rzeszy, który jest bardzo ważny dla stosunków polsko-niemieckich. Niemcy ciągle mówią, deklarują coś, ale nic z tego nie realizują.

I dlatego uważam, że w sytuacji polsko-niemieckiej jest ograniczona lojalność. Niemcy nie wypełniają zasadniczych zobowiązań. Jeżeli tego nie zrobią, to nie powstanie żaden nowy traktat polsko-niemiecki.

A.O.:  Jak sprawa dotychczasowego bilansu „Zeitenwende” w polityce bezpieczeństwa wpływa na relacje polsko-niemieckie?

K.M.: To jest też moje pytanie – jak można zabezpieczyć bezpieczeństwo Polski z tak słabą armią niemiecką, nie wypełniającą nawet elementarnych żądań NATO? Proces będzie trwał długo, a my nie mamy czasu ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę. Jest jeszcze jeden bardzo ważny element: tak naprawdę nie wiemy, bo Ameryka się nie zdefiniowała do tej pory, w jakim kierunku pójdzie polityka USA w stosunku do tego regionu, i jaką rolę Europa będzie odgrywać w tym nowym układzie?

Jeszcze raz podkreślam, polski interes jest w utrzymaniu silnych relacji transatlantyckich z silną prezencją Polski jako państwa odpowiedzialnego za bezpieczeństwo kontynentu. I to się nie zmieni przy obu opcjach politycznych w Polsce. Więc Polska musi się zbroić. Musi się zbroić maksymalnie możliwie, najważniejsza jest siła militarna państwa polskiego. To jest też zabezpieczenie głębi interesów bezpieczeństwa Niemiec w Europie Środkowo-Wschodniej bo Polska jest bastionem jako najsilniejsze państwo w na flance wschodniej. Niemcy budują tą brygadę do 2027 roku na Litwie – 5000 tysięcy żołnierzy – ale to jest wszystko za mało.

Oczywiście te najnowsze ustalenia na forum unijnym idą w dobrym kierunku i to jest sukces polskiej polityki bezpieczeństwa. Plan „ReArm Europe”, program pożyczek „SAFE” czy Biała Księga w sprawie obronności unijnej , to jest w naszym interesie.

A.O.: Jakie miejsce w agendzie wzajemnych relacji powinna zajmować pomoc dla Ukrainy?

K.M.: Dalsza, konsekwentna pomoc dla Ukrainy stanowi wspólny, europejski interes Polski i Niemiec.

A.O.: A jak powinna dalej przebiegać rozmowa w sprawie reparacji? Niemcy mówią, że sprawa jest zamknięta.

K.M.: Dla Polski sprawa ta nigdy nie będzie nieaktualna. Bez względu na to, jaki rząd jest w Warszawie. Reparacji w wymiarze międzynarodowym nie będzie bo wtedy włączyłby się inne państwa. Ale są jeszcze inne możliwości. Możemy mówić o odszkodowaniach czy o zadośćuczynieniu, istnieją różne pojęcia. Żyje jeszcze bardzo dużo Polaków którzy byli w obozach koncentracyjnych. Nie mają opieki zdrowotnej, nie mogą się leczyć, nie mogą nigdzie wyjeżdżać. Mają rodziny. Pamiętajmy o tym, że Niemcy płacą odszkodowania dla potomków osób poszkodowanych w czasie II wojny światowej. Dlaczego tego nie można w Polsce zastosować? Mówienie, że to jest problem moralny a nie prawny, to jest dla mnie za mało.

Nie będzie żadnej normalizacji stosunków polsko-niemieckich, jeżeli ten problem nie zostanie uregulowany. Dlatego ja proponowałem, żeby ten nowy traktat miał 2-3 punkty dotyczące tylko i wyłącznie kwestii reparacji, odszkodowań i zadośćuczynienia. Uważam, że to jest stanowisko absolutnie istotne dla wszystkich opcji politycznych w kraju. Zresztą została uchwalona wspólna deklaracja na ten temat w Sejmie. Niemcy muszą poczuć się odpowiedzialni za to, ale nie odpowiedzialni według ich definicji, tylko odpowiedzialni w wymiarze prawa międzynarodowego, w wymiarze odpowiedzialności, moralności, lojalności. Taka jest prawda. I nic więcej, prawdy nie należy tuszować, bo tuszowanie prawdy w stosunkach międzynarodowych prowadzi do różnych tragedii, niezrozumienia sytuacji drugiego partnera. Wyczyścić przeszłość, budować wspólną przyszłość.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Antoni Opaliński

03.06.2025 r.

Czytaj dalej

Kontrowersje wokół „Manifestu” pacyfistycznego skrzydła SPD

 

Olga Doleśniak-Harczuk, Antoni Opaliński

Opublikowany na dwa tygodnie przed berlińskim zjazdem socjaldemokratów „Manifest” polityków skupionych wokół byłego szefa klubu parlamentarnego SPD w Bundestagu Rolfa Muetzenicha wywołał niemałą burzę w politycznym Berlinie. Sygnatariusze dokumentu sprzeciwiają się rozmieszczeniu na terenie Niemiec nowych rakiet średniego zasięgu oraz zwiększeniu wydatków na zbrojenia postulując jednocześnie „stopniowy powrót do odprężenia i współpracy z Rosją”. Krytycy „Manifestu” podkreślają sprzeczność zawartych w nim postulatów z linią przyjętą przez koalicję rządową CDU/CSU – SPD i zarzucają autorom tekstu oderwanie od realiów politycznych.

Inicjatorzy dokumentu wezwali w nim rząd Niemiec do wznowienia dialogu z Federacją Rosyjską, ale apel zawarty w „Manifeście” można odczytać jako upomnienie dla wszystkich państw europejskich zaangażowanych w militarne wsparcie Ukrainy i prowadzących zdecydowaną politykę względem Moskwy.

 

W dokumencie odwołującym się do tradycji niemieckiej Ostpolitik zarzuca się Niemcom i rządom innych państw europejskich postawienie na „strategię militarnej konfrontacji” polegającej m.in. na wielomiliardowych inwestycjach w zbrojenia i podnoszeniu zdolności obronnych. Zarzut ten jest formułowany w odniesieniu do odwrotu (głównie w przypadku Niemiec) od architektury bezpieczeństwa bazującej na partnerstwie z Rosją do nowego jej typu zakładającego budowanie bezpieczeństwa w opozycji do Federacji Rosyjskiej. Co ciekawe, autorzy dokumentu ani nie atakują wprost programu „Zeitenwende” ani nie wyjaśniają jakie wydarzenia zmusiły Niemcy do przeorientowania swojej polityki wschodniej.

 

Wymowa dokumentu sprowadza się do konkluzji, że Europa zamiast inwestować w zbrojenia powinna postawić na rozbrojenie i kontrolę zbrojeń by zwiększyć tym samy szansę na osiągnięcie „wspólnego bezpieczeństwo i obopólnej zdolności do osiągnięcia pokoju”. Przy czym konkluzja ta pojawia się w nawiązaniu do okresu schyłku zimnej wojny i podpisaniu przez prezydenta USA Ronalda Reagana i przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa Traktatu o Siłach Jądrowych Średniego Zasięgu (INF) w grudniu 1987 r.

 

W tekście nie ma żadnej wzmianki na temat wielokrotnego łamania przez Rosję umów międzynarodowych po 1989 r., do aneksji Krymu czy rosyjskiej agresji na Gruzję. „Manifest” nie uwzględnia również istnienia wojny hybrydowej prowadzonej przez Kreml względem Niemiec i Europy, ignorując tym samym najnowsze ustalenia w sprawie opisane w Raporcie Bezpieczeństwa Urzędu Ochrony Konstytucji za rok 2024 r. oraz wcześniejsze raporty niemieckiego kontrwywiadu powstałe na poziomie landów, m.in. raport bawarski, który w sposób szczególny skupiał się na mechanizmie działania inspirowanej z Rosji kampanii dezinformacyjnej „Doppelgaenger” polegającej na imitowaniu renomowanych mediów w celu wprowadzenia w błąd opinii publicznej i manipulowania nastrojami w zachodnich społeczeństwach.

 

Autorzy „Manifestu” nie odnieśli się również do licznych aktów sabotażu i szpiegostwa ze strony Rosji, z których część została ujawniona przez niemieckie służby i była przedmiotem dyskusji podczas jawnego posiedzenia Komisji Kontrolnej Bundestagu z udziałem szefów BND, kontrwywiadu i kontrwywiadu wojskowego

 

W dokumencie pojawiła się natomiast znana do tej pory głównie z wystąpień polityków Alternatywy dla Niemiec, Linke i Partii Sahry Wagenknecht narracja uderzająca w sens podnoszenia budżetu na zbrojenia do 3,5 lub 5 proc. PKB. Zdaniem autorów „Manifestu” już samo procentowe ustalanie wydatków na obronę w odniesieniu do PKB jest „nieracjonalne” a zamiast przeznaczać kolejne środki na zbrojenia powinno się je inwestować w „zwalczanie ubóstwa i ochronę klimatu”

 

Autorzy „Manifestu” już na wstępie przyznają, że to „Rosja prowadzi wojnę przeciw Ukrainie”, co nie przeszkadza im postulować wznowienia dialogu z Moskwą i zaniechania szerokich planów zbrojeniowych w Niemczech i Europie, które nie są postrzegane jako element odstraszania, ale jako katalizator dalszej eskalacji konfliktu. Dokument jest utrzymany w duchu appeasementu i wpisuje się we wcześniejsze inicjatywy środowisk pacyfistycznych w Niemczech (chociażby „Manifest dla Pokoju” Sahry Wagenknecht i Alice Schwarzer z lutego 2023 r.), które odzwierciedlają również po części stosunek społeczeństwa niemieckiego do wojny w Ukrainie i pewnego rodzaju „zmęczenie wojną”. Jak wynika np. z badań przeprowadzonych przez ośrodek Ipsos w styczniu 2025 r. blisko połowa ankietowanych Niemców podała, że jest przeciwna dalszym dostawom broni Ukrainie.

 

Sprzeciw autorów i zwolenników „Manifestu” wobec rozmieszczenia w Niemczech nowych amerykańskich rakiet średniego zasięgu również stanowi kontrowersyjną kwestię. Według badania przeprowadzonego w sierpniu ub. roku przed instytut Civey dla grupy mediowej Funke 50 proc. respondentów twierdząco odpowiedziało na pytanie czy stacjonowanie amerykańskich rakiet może doprowadzić do dalszej eskalacji wojny w Ukrainie. Spór o amerykańskie rakiety już wtedy dzielił SPD i stanowił przedmiot dyskusji między skrzydłem Rolfa Muetzenicha a Larsa Klingbeila. W „Manifeście” stronnictwo pacyfistyczne już wprost ostrzega przed tym, że za sprawą rakiet Niemcy stałyby się „pierwszym celem ataku”.

 

O istnieniu „Manifestu” jako pierwszy poinformował 10 czerwca b.r. tygodnik „Stern” zaś tekst w pełnym brzmieniu opublikowano na stronie działającego od 2019 r. pacyfistycznego Kręgu Erharda Epplera (niem. Erhard Eppler Kreis), którego przewodniczącymi od 2025 r. są Ralf Stegner i Gernot Erler. Wcześniej funkcję tę jednoosobowo pełnił Ernst Ulrich von Weizsaecker.

 

Ralf Stegner jeszcze przed pełnoskalową napaścią Rosji na Ukrainę, w styczniu 2022 r. zarzucał niemieckim mediom „werbalne wymachiwanie szabelką” mając na myśli styl informowania opinii publicznej o postępującej koncentracji rosyjskiego wojska na granicy z Ukrainą. W miarę trwania wojny Stegner sprzeciwiał się niemieckim dostawom broni na Ukrainę i podnoszeniu wydatków na zbrojenia.

 

Gernot Erler był w latach 2005-2009 pełnomocnikiem ds. kontaktów z Rosją w rządzie Angeli Merkel. W maju 2013 r. na łamach tygodnika „Die Zeit” krytykował zbyt ostre jego zdaniem podejście Zachodu do Rosji i apelował o większą wyrozumiałość dla jej władz.

 

Ernst Ulrich von Weizsaecker w czerwcu 2024 r. podpisał się pod apelem socjaldemokratów z Badenii-Wirtembergii o „zmianę strategii względem Rosji” wskazując, że dotychczasowe starania Zachodu by zmusić Moskwę do negocjacji siłą zawiodły i należałoby, wobec tego obniżyć kryteria negocjowania pokoju poprzez rezygnację z postulatu wycofania się Rosji z okupowanych, ukraińskich terenów przed przystąpieniem do rozmów.

 

Założyciel pacyfistycznego kręgu SPD a w latach 1969-1974 minister w gabinetach Kiesingera, Brandta i Schmidta, Erhard Eppler (1926-2019) zaliczał się do prominentnych przedstawicieli i ideologów lewicowego skrzydła SPD. W marcu 2014 r. w gościnnym felietonie na łamach „Sueddeutsche Zeitung” Eppler skrytykował kurs obrany przez Zachód wobec Federacji Rosyjskiej a przyjęcie Polski i Czech do NATO nazwał „złamaniem obietnicy danej Rosji po zakończeniu zimnej wojny”. Eppler przestrzegał ponadto przed „demonizowaniem Władimira Putina” i tłumaczył mechanizm stojący za działaniami Rosji jako (niejako naturalną) reakcję na prozachodnie aspiracje Kijowa.

 

Znajomość specyfiki środowiska, które opublikowało „Manifest” z 10 czerwca pozwala lepiej zrozumieć pobudki, ale i interesy tej części SPD. Pod dokumentem podpisało się ponad 150 osób związanych bądź sympatyzujących z pacyfistycznym odłamem niemieckiej socjaldemokracji a od 11 czerwca „Manifest” jest również dostępny na stronie z petycjami gdzie każdy może go poprzeć swoim podpisem.
Nieprzypadkowy jest termin opublikowania „Manifestu” – na niemal dwa tygodnie przed szczytem NATO w Hadze (24-25.06.) i przed zjazdem SPD w Berlinie (27-29.06.). Jak wynika z komentarzy inicjatorów dokumentu, jego postulaty mają stanowić impuls do rozliczenia się SPD ze słabego wyniku w wyborach do Bundestagu, który według m.in. Ralfa Stegnera było pokłosiem rezygnacji SPD z tematu migracji i zbrojeń w kampanii wyborczej, co oddało pole AfD i Lewicy. Zwolennicy „Manifestu” liczą zatem na debatę podczas zjazdu i przeorientowanie polityki SPD. Biorac pod uwagę zaangażowanie Larsa Klingbeila w prace nowego rządu i jak do tej pory – spójny kurs w kwestii Rosji wypracowany przez koalicjantów rządu Friedricha Merza, trudno sobie teraz wyobrazić zmiękczenie stanowiska władz SPD.

Żywiołowa debata na temat „Manifestu” zbiegł się z wizytą ministra obrony, Borisa Pistoriusa (SPD) w Kijowie, który w ukraińskiej stolicy potępił ostatnie, zmasowane rosyjskie naloty i zapewnił Kijów o dalszej pomocy militarnej. Po powrocie z Ukrainy Pistorius odciął się od „Manifestu” podczas dyskusji w programie politycznym Maybritt Illner (ZDF) nazywając jego postulaty „osobliwymi”.

 

Zdanie zabrał też Roderich Kiesewetter (CDU) były wojskowy i jeden z największych orędowników militarnego wspierania Ukrainy. Kiesewetter nie ograniczył się jednak jedynie do krytyki „Manifestu”, ale podkreślił potrzebę wewnętrznych partyjnych rozliczeń z polityki względem Rosji i to zarówno w odniesieniu do SPD jak i jego własnej partii, w której do dziś nie brakuje głosów wzywających do większej elastyczności w kontaktach z Rosją (vide – Michael Kretschmer, premier Saksonii mówiący o wskrzeszeniu Nord Streamu 2).
Niezależnie od tego w jaki sposób potoczą się losy „Manifestu” i czy zdoła on zdominować debatę podczas planowanego zjazdu SPD w Berlinie już teraz dokument wzbudza silne emocje, również wśród tych socjaldemokratów, którzy jeszcze za czasów swojej aktywności na szczeblu rządowym uchodzili raczej za zwolenników specjalnych, partnerskich relacji niemiecko-rosyjskich.

I tak na przykład były szef SPD i były wicekanclerz Niemiec, Sigmar Gabriel w wywiadzie dla ZDF odciął się od idei „Manifestu” uznając jego ogłoszenie za „nielojalne działanie wymierzone w przewodniczącego SPD, Larska Klingbeila i jego kontynuację polityki Olafa Scholza na odcinku pomocy Ukrainie i zwiększaniu wydatków na obronę”.

Idee pacyfistycznego skrzydła SPD spotkały się w większości mediów i kręgów politycznych z chłodnym przyjęciem. Autorom zarzucano oderwanie od rzeczywistości, zbyt nostalgiczne spojrzenie na Ostpolitik i chęć uderzenia w aktualna linię SPD jako koalicjanta chadeków.

Propozycje zawarte w „Manifeście” zostały skrytykowane przez Grupę Roboczą SPD w Bundeswehrze skupiającej m.in. żołnierzy i rezerwistów. Gremium to zarzuciło autorom „Manifestu” jednostronność w opisywaniu wojny w Ukrainie i zrównywanie de facto rosyjskiej agresji na swojego sąsiada z interwencjami sił Zachodu.

Do „Manifestu” odniósł się również szef Urzędu Ochrony Konstytucji w Turyngii, Stephan Kramer. „Historia już nas nauczyła, że ustępstwa i pacyfizm nigdy nie były skutecznymi środkami przeciwko agresorom i wojnie” – powiedział Kramer w wywiadzie udzielonym „Handelsblatt”.

Oczy politycznego Berlina są jednak zwrócone przede wszystkim na Larsa Klingbeila, ponieważ to on będzie musiał ustosunkować się do postulatów „Manifestu” podczas nadchodzącego zjazdu SPD w Berlinie. Jak na razie Klingbeil jednoznacznie zasygnalizował swój stosunek do pomysłów „frakcji Muetzenicha i Stegnera” zapowiadając, że Niemcy podniosą swoje wydatki na obronę w ramach NATO „jak będzie trzeba to nawet do 3,5 proc. PKB”. Taka deklaracja ze strony federalnego ministra finansów i lidera SPD padła podczas spotkania zorganizowanego 16 czerwca w Duesseldorfie przez redakcję dziennika „Rheinische Post”.

„Manifest” nie tylko rozpalił dyskusję, ale wywołał konkretne reakcje tj. cofnięcie wystosowanego zaproszenia dla Ralfa Stegnera przez frakcję SPD na imprezę w Neumuenster. Stegner miał 4 lipca przemawiać podczas „Rote-Gruetze-Essen”, luźnym spotkaniu, które od trzech dekad jest organizowane dla śmietanki towarzyskiej miasta. Planowana przemowa Stegnera miała mieć zgodnie z przyjętą konwencją charakter humorystyczny, ale w świetle opublikowanego „Manifestu” organizatorzy zrezygnowali ze swojego gościa specjalnego.

Autorzy i sygnatariusze „Manifestu” zostali skrytykowani przez większość socjaldemokratów, chadeków i komentatorów politycznych za to z pewnym zrozumieniem odniósł się do dokumentu przewodniczący socjaldemokratycznej młodzieżówki (JUSO), Philipp Tuermer, który już wcześniej wyrażał się sceptycznie m.in. na temat rządowego planu podniesienia wydatków na obronę. „Gdybyśmy w 2024 r. faktycznie wydali 3,5 proc. PKB wyłącznie na obronę, byłoby to ponad 150 mld euro. To są kwoty z Księżyca” – stwierdził Tuermer w rozmowie z magazynem „Stern”.

Do obrońców „Manifestu” zaliczają się ponadto luterańska biskup Margot Kaessmann, która pozytywnie podsumowała inicjatywę pacyfistycznego skrzydła SPD w felietonie na łamach magazyny „Freitag”. Kaessmann w lutym 2023 r. podpisała się również pod „Manifestem dla Pokoju” Sahry Wagenknecht i Alice Schwarzer.

 

Inicjatywę części SPD poparła również sama Sahra Wagenknecht. Szefowa BSW mając zapewne w pamięci swój własny „Manifest” z zadowoleniem przyjęła dokument, w sposób szczególny pochwaliła sprzeciw wobec rozmieszczenia nowych amerykańskich rakiet na terenie Niemiec a samym autorom „Manifestu” zaproponowała współpracę.

 

15.06.2025

 

Źródła:

 

https://www.sozialundwehrhaft.de/aktuelle-themen/stellungnahmen-standpunkte-und-kommentare

https://rp-online.de/nrw/staedte/duesseldorf/duesseldorf-lars-klingbeil-beim-staendehaus-treff-die-bilder-vom-abend_bid-129417203#0

https://www.kn-online.de/lokales/neumuenster/spd-neumuenster-laedt-stegner-wegen-russland-manifest-aus-UZI3DV45DBEQNEA6DAR55ZUFGQ.html

https://www.welt.de/politik/deutschland/article256235460/manifest-spd-politiker-fordern-grundlegende-kehrtwende-in-aussenpolitik-und-zusammenarbeit-mit-russland.html

https://www.freitag.de/autoren/der-freitag/margot-kaessmann-warum-ich-dankbar-bin-fuer-das-spd-manifest-fuer-frieden

https://www.bmi.bund.de/SharedDocs/downloads/DE/publikationen/themen/sicherheit/BMI25029-vsb2024.pdf?__blob=publicationFile&v=1

https://www.verfassungsschutz.bayern.de/mam/anlagen/baylfv_vollanalyse_doppelgaenger.pdf

https://dserver.bundestag.de/btd/20/106/2010655.pdf

htt https://www.ipsos.com/de-de/jeder-zweite-deutsche-gegen-weitere-waffenlieferungen-die-ukraine

https://www.welt.de/politik/deutschland/article252917192/Umfrage-Stationierung-von-US-Raketen-in-Deutschland-schuert-Furcht-vor-Eskalation-mit-Russland.html

https://www.erhard-eppler-kreis.de/manifest/

https://www.derstandard.de/story/2000132989232/die-spd-quaelt-sich-zur-richtigen-haltung-gegenueber-putin

https://www.zeit.de/2013/23/europa-russland-kritik

https://ernst.weizsaecker.de/wp-content/uploads/diplomatie-wagen.pdf

https://www.sueddeutsche.de/politik/russlands-praesident-wladimir-putin-mann-fuers-boese-1.1909116

https://www.openpetition.de/petition/online/unterstutzung-des-manifests-der-spd-friedenskreise?

https://www.zdfheute.de/politik/deutschland/spd-manifest-gabriel-kritik-100.html

https://www.morgenpost.de/politik/article409234606/das-spd-manifest-richtet-sich-besonders-gegen-einen-genossen.html

Czytaj dalej